poniedziałek, 5 września 2016

Rozdział 6

Przyjaciółki rozlewały właśnie do lampek ostatnie krople drugiej butelki. Hermiona siedziała po turecku, opierając się plecami o tapicerowany zagłówek łóżka. Czuła, że to już jest ten moment, kiedy czas zakończyć picie i położyć się spać, ponieważ jej głowa zrobiła się nadzwyczaj ciężka.
- Ale jak to, kazał ci wracać do dormitorium? Co on sobie wyobraża? – zapytała Ginny trzeźwym głosem. Ona w porównaniu do przyjaciółki, potrafiła całkiem sporo wypić. W końcu posiadanie samych braci do czegoś zobowiązuje. Leżała na fotelu, trzymając głowę na jedynym z podparć, a przez drugie przewiesiła nogi.
- Nie mam pojęcia, Ginny. On jest w ogóle dziwny – zamarudziła lekko, czując, że jej język powoli przestaje współpracować z jej mózgiem.
- No tak, nie powinien się wtrącać. Widać, że Jacob oszalał na twoim punkcie – powiedziała ruda rezolutnie, siadając w pozycji pionowej. Hermiona, pod wpływem alkoholu szalejącego w jej głowie, uśmiechnęła się tylko na to wyznanie.
- A jak się na ciebie patrzy! Nie spuszcza w ogóle z ciebie wzroku! – Ciągnęła dalej rudowłosa i pokiwała głową, przytakując sama sobie.
- To prawda. Nigdy nikt tak na mnie nie patrzył – zamarudziła brązowowłosa, teraz już leżąc na wznak i oglądając sufit
- Wcale się nie dziwię, ma takie piękne, niebieskie oczy – powiedziała rozmarzona Weasleyówna
- Nieee, ma szare oczy. Właściwie to są stalowe. Kiedy pada na nie światło, zaczynają świecić jak srebro – powiedziała brązowooka i przyglądała się białemu sufitowi, jakby oczy, o których opowiada, właśnie tam się znajdowały.
Ginny szybko wyprostowała się na fotelu i spojrzała na przyjaciółkę. Co ona wygaduje? Była pewna, że Jacob ma niebieskie oczy.
- Co ty mówisz? Ten kolor jest tak niebieski, że pod żadnym kątem nie można było stwierdzić, że jest szary – powiedziała oburzona, a zarazem zmartwiona, podejrzewając daltonizm u przyjaciółki. Czekała na odpowiedź, jednak ona już miała nie nadejść. Ginny podeszła do niej i spostrzegła, że dziewczyna już głęboko zasnęła. Miała zamknięte oczy i wpół otwartą buzię, przez którą oddychała ciężko. Ruda westchnęła zrezygnowana, zabrała szkło z jej ręki i sama położyła się obok niej.

***
Kolejne dwa tygodnie minęły niespotykanie spokojnie. Para wrogów omijała się skrupulatnie, traktując się jak powietrze. Nie zaszczycili siebie żadnym spojrzeniem. Hermiona nadal się czerwieniła, gdy tylko przypominała sobie wzrok Malfoya na jej ciele. Za to Draco próbował zapomnieć o tej chwili słabości, dając Granger do zrozumienia, że nic dla niego nie znaczy, a nawet mogłaby całkowicie zniknąć. Gryfonka poświęcała ten czas, aby bliżej poznać Jacoba. Z dnia na dzień, coraz bardziej się do niego przyzwyczajała i ciężko było jej uwierzyć, że można być tak idealnym. Za to chłopak robił wszystko, by czuła się przy nim jak księżniczka. I właśnie nadszedł jeden z takich dni.
            Właśnie skończyło się zebranie, dotyczące organizacji Balu z okazji skończonej wojny. Prefekci wszystkich domów powoli przekraczali próg drzwi, żywo gestykulując i opowiadając swoim towarzyszom o własnych pomysłach. Czarnowłosy chłopak stał naprzeciwko, nonszalancko oparty o ścianę. Miał na sobie spodnie od mundurku oraz białą koszulę, przy której nie było krawatu. Zamiast tego, można było zobaczyć kawałek torsu chłopaka, dzięki dwóm niezapiętym guzikom. Rękawy miał zawinięte do łokci, a całość stylizacji niegrzecznego chłopca, dopełniały zmierzwione włosy i błysk w oku. Obok jego uroku nie dało się przejść obojętnie. Każda dziewczyna, która znalazła się w jego zasięgu, wlepiała w niego rozmarzone spojrzenie, a on, nie chcąc być nie miłym, odpowiadał ciepłym uśmiechem. Nagle w drzwiach pojawiła się Hermiona. Była rozkojarzona i pochłonięta własnymi myślami, jednak, kiedy go ujrzała, stanęła w miejscu i na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Po chwili ruszyła w jego kierunku. Chłopak odepchnął się od ściany i w dwóch krokach, stał już przed dziewczyną. Nagle zza pleców wyciągnął bukietów pięknych, różowych piwonii. Uśmiechnął się zza nich delikatnie, czekając na reakcję Hermiony. Kiedy dziewczyna przetrawiła sytuację, uśmiechnęła się do niego jeszcze promienniej i ucałowała go delikatnie w policzek, stając na palcach. Była szczęśliwa. Czuła, że powoli ten niebieskooki mężczyzna, burzy jej wszystkie mury, a ona zaczyna coraz cieplej o nim myśleć. Obiecywała sobie, że ten ostatni rok poświęci całkowicie nauce i nie będzie się angażować w żadne niepotrzebne jej jeszcze relacje. Jednak długo nie wytrzymała w tym postanowieniu. Nie minął jeszcze miesiąc, a ona już czuła, że jest dość mocno rozproszona. Nie mogła się skupiać już tak jak wcześniej, łapała się na tym, że myśli o chłopaku, czytając jedno zdanie trzeci raz.
- Z jakiej to okazji? – zapytała, uśmiechając się zalotnie
- Bez okazji. Chociaż w sumie… Chciałbym zaprosić cię na randkę i miałem nadzieje, że kiedy ogłuszę cię trochę zapachem kwiatów, bez problemu się zgodzisz – powiedział, gorąco patrząc jej w oczy. Czuł, że już niewiele brakuje, aby rozkochać dziewczynę do szaleństwa. Coraz częściej pozwalała złapać się za rękę, czy pocałować go w policzek na pożegnanie. Miękła, a jego misja, którą sam sobie postawił, powoli nabierała kolorów.
Hermiona lekko się zarumieniła i spojrzała na niego zza w pół przymkniętych powiek.
- Z wielką chęcią pójdę z tobą na randkę. Po tym, jak przyniosłeś kwiaty już dla samego zaproszenia, nie przegapię takiej okazji – powiedziała cicho, cały czas nie spuszczając oczu z czarnowłosego.
- Dziś? O 20? – zapytał, zbliżając usta do jej ucha
- Ta… tak – zająknęła się Gryfonka, gdy poczuła jego oddech na swojej szyi. Powoli przestawała wyobrażać sobie go w roli przyjaciela, a dnia na dzień coraz bardziej myślała o nim coraz cieplej. Tym bardziej, że doskonale wiedział, co i kiedy powiedzieć, oraz jak jej dotknąć, aby nie naruszyć jej granicy, a doprowadzić ją do słodkiego oczekiwania.
- W takim razie do zobaczenia – wyszeptał jeszcze i ucałował ją delikatnie w miejsce, które znajdywało się bardzo blisko ust. Hermiona stała jeszcze chwilę w bezruchu i wpatrywała się, jak chłopak odchodzi i znika za zakrętem. Westchnęła cicho i uśmiechnęła się sama do siebie.
- To była najbardziej żałosna rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Jeżeli na to polecisz, to rzeczywiście jesteś skończoną idiotką, Granger – parsknął ironicznie Malfoy
- Myślę, że jesteś ostatnią osobą, która mogłaby udzielać mi rad, dotyczących związków. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, żebyś kiedykolwiek spojrzał na jakąś kobietę z szacunkiem – powiedziała ze złością i odwróciła się w jego stronę. Opierał się o framugę drzwi, przez które przed chwilą przeszedł i natknął się na gruchającą parkę. Poczuł, że robi mu się niedobrze, kiedy Jacob ją pocałował. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby to być spowodowane zazdrością. Wszystko przypisał romantyzmowi, który od zawsze wywoływał u niego odruch wymiotny.
- Nie muszę na nie patrzeć w taki sposób, żeby mieć świadomość, że każda rozbiera mnie wzrokiem – powiedział z ironicznym uśmiechem i podniósł jedną brew. Hermiona prychnęła w odpowiedzi i ruszyła w kierunku dormitorium.
- Pewnego dnia zrozumiesz, że to nie wszystko. Obudzisz się kiedyś, tak bardzo samotny, że nie będziesz już nawet potrafił z tym żyć i przypomnisz sobie moje słowa – powiedziała idąc i nawet nie odwróciła się w jego stronę. Jednak gdyby to jednak zrobiła, zobaczyłaby jak mina Malfoya rzednie i w oczach znów pojawia się niczym niezmącona złość.
***
Na podłodze nie było ani jednego wolnego miejsca. Wszystkie ciuchy, jakie posiadała, zostały porozrzucane po całym pokoju. Siedziała załamana w samym środku tego bałaganu, trzymając się za głowę, w geście rozpaczy. Nie była przygotowana na żadne randki. W swojej garderobie posiadała tylko mundurki i wygodne rzeczy. Nigdy tego typu ubrania jej się nie przydawały, więc pakując się, stwierdziła, że zaoszczędzi miejsca i zwyczajnie zostawi całą resztę w domu. Chyba czas najwyższy zrobić zakupy. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze pięć godzin, więc jeżeli Ginny wyrazi natychmiast swoją gotowość, na pewno zdąży. Napisała szybko karteczkę, stuknęła w nią różdżką i po chwili już jej nie było. Postanowiła, że podczas oczekiwania, posprząta cały ten bałagan. Mogła zrobić to za pomocą magii, jednak postanowiła zrobić to w mugolski sposób, przy okazji torturując siebie samą, w ramach kary za posiadanie samych rzeczy dla ciotek. Nie minęły trzy minuty, a usłyszała cichy trzask i na jej biurku pojawiła się ta sama karteczka, którą wysłała. Otworzyła rulonik i dostrzegła znajome pismo, zaraz pod jej samym. „Za 10 minut przy bramie”. Uśmiechnęła się do siebie. Była niezmiernie wdzięczna przyjaciółce, że jest przy niej, gdy ją potrzebuje. Gdy już się uspokoiła, wstała radośnie i machnęła różdżką, a wszystkie szmaty, które jeszcze przed sekundą leżały w nieładzie na ziemi, ułożyły się w idealne kostki na półkach szafy. Ubrała szybko buty i wyszła z pokoju. Spojrzała w kierunku swoich kwiatów, które zostawiła na stoliku w wyczarowanym przez siebie wazonie. Nagle doznała szoku. Cały bukiet wyglądał, jakby stał już co najmniej miesiąc. Piękny kolor, który posiadały, przypominał teraz popiół.  Hermiona zacisnęła pięści ze złości i cała się zaczerwieniła. Wiedziała, kogo to sprawka. Ruszyła szybkim krokiem w stronę drzwi od sypialni Malfoya. Walnęła trzy razy z pięści, co miało imitować pukanie. Jednak nikt nie otworzył. Zapukała jeszcze raz, głośniej, ponieważ jej złość sięgała już zenitu. Była pewna, że jeszcze chwilę a wyważy te drzwi jednym kopnięciem.
- Czego chcesz? Jestem zajęty – usłyszała znudzony głos po drugiej stronie drzwi
- Jesteś najgorszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam! Nienawidzę cię! I nienawidzę cię tak mocno, że zaraz oszaleje! Nie mogę na ciebie patrzeć! Jesteś obrzydliwy! Posiadasz same złe cechy! Jesteś wyprany z jakichkolwiek pozytywnych uczuć i zanim się obejrzysz a zostaniesz sam, z tą twoją głupią ironią na twarzy!
Oddychała ciężko, czekając na jakąkolwiek reakcje. Jednak się nie doczekała. Kopnęła jeszcze w drzwi ze złością i wybiegła z dormitorium.
Malfoy leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Walczył sam ze sobą, aby nie wygarnąć jej wszystkiego, co myśli. Z drugiej zaś strony, sam nie wiedział, o co mu chodzi. Też jej nienawidził. To uczucie było już tak silne, że nigdy nie spodziewał się, że ktoś będzie powodował u niego takie emocje. Miał ochotę zamordować Jacoba, za to, co planował jej zrobić, bo niszczenie tej dziewczyny było tylko jego przywilejem. I wiedzieli to wszyscy, nikt inny nie miał prawa bawić się jej kosztem, ewentualnie trochę się podrażnić. Wiedział, że to, co planował Nowy, zniszczy ją na zawsze. Jego plan był niemal doskonały, jednak miał wrażenie jakby chłopak nie był tego świadomy. Nie znał jej. Nie wiedział, jaka jest delikatna. Blondyn przekonywał się o tym za każdym razem, gdy po raz kolejny robił jej krzywdę słowami, a ona pomimo chęci podjęcia walki, wypłakiwała przez niego wszystkie łzy. Nienawidził jej, jednak chciał ją chronić, ale tylko dla własnych celów. Dbał o to, by nikt nie dodawał swoich trzech groszy, gdy wypowiadał kolejne, krzywdzące słowa w jej stronę. Dbał o to, by mogła w spokoju po raz kolejny zwinąć się pod ścianą opustoszałego korytarza i płakać. Wiedział, kiedy nie powinien się odzywać, bo przez jeden głupi błąd mógłby złamać ją za wskroś i już nigdy nie mógłby czerpać przyjemności z uprzykrzania jej życia. Jednak ten jeden chłopak, który myśli, że jest tutaj najważniejszy, chce zniszczyć jego zabawkę. Jednak był prawie święcie przekonany o inteligencji Granger, że nie da się nabrać temu pajacowi i w porę przejrzy na oczy, zanim zawali jej cały świat. Odetchnął z ulgą. Przecież ona nie jest na tyle głupia.
            Dotarło do niego, że dzisiaj piątek. Napisał szybko, na kawałku pergaminu zaproszenie na libację do swojego kolegi, założył splecione ręce na karku i czekał.

***
- Co się znowu stało? – Zapytała przerażona Ginny, kiedy zobaczyła jak jej przyjaciółka wściekle tupie w jej stronę.
- Jedno słowo. Malfoy. Nie chce o tym rozmawiać. Lecimy? – Powiedziała, jeszcze dość zdenerwowanym głosem, jednak na końcu pytania wymusiła uśmiech na twarzy.
Dziewczyny spacerowały uliczką Londynu, na której znajdywały się same butiki. Obydwie taszczyły w rękach mnóstwo reklamówek. Hermiona była zadowolona ze swoich zakupów, jednak nadal nie była do końca pewna swojej przemiany. Miała wrażenie, że nie jest do końca sobą, przymierzając kolejne sukienki i bluzki z dekoltem. Apogeum jej nieśmiałości przyszło w pewnym sklepie z bielizną.
- Przymierz to! – Powiedziała Ginny, wciskając jej w ręce strzępek materiału, którym okazał się seksowny zestaw.
- Co?! Nie ma mowy! To jest mi niepotrzebne do niczego! A do nocy poślubnej jeszcze daleko – powiedziała cała czerwona ze wstydu, pomimo, że w sklepie nie było nikogo, oprócz znudzonej ekspedientki, siedzącej za ladą.
- Oj nie gadaj i przymierzaj. Nie musisz tego nikomu pokazywać, zakładaj to dla samej siebie. Będziesz czuła się bardziej pewna siebie – odpowiedziała rudowłosa ze zniecierpliwieniem w głosie, nie patrząc nawet w oczy przyjaciółki, tylko wyszukując kolejne piękne modele.
Hermiona spojrzała na nią spod byka, stwierdzając, że ile by nie powiedziała, to Ginny i tak postawi na swoim. Zamknęła się szczelnie w przebieralni. Spojrzała w swoje oczy w lusterku i pokiwała głową z zażenowaniem. Co ona tutaj w ogóle robi?
- Heeeej, Ginny! Jak miło cię widzieć! – Usłyszała Hermiona parę metrów dalej i stanęła bez ruchu. Caroline. Jeszcze jej tutaj brakuje. A jeżeli powie Jacobowi, że ją tutaj spotkała? Już po niej.
- Cześć, co słychać? Wpadłaś po jakieś sexy wdzianko? – Brązowowłosa już widziała oczami wyobraźni, ironiczny uśmiech przyjaciółki. Uśmiechnęła się sama do siebie i szybko przebrała się we własne ciuchy.
- Ahh, tak wpadłam, bo byłam niedaleko. Uwielbiam ten sklep. A ile dał mi pewności siebie! – Powiedziała nieco przesłodzonym wzrokiem. – Lecę zaraz na imprezę do Draco. Też będziecie?
Hermione znów sparaliżowało. Imprezę? U Draco? U niej w dormitorium? Szybko wyleciała zza zasłony przebieralni.
- Cześć Caroline, jak to impreza u Draco? Gdzie? – Zapytała ze sztucznym uśmiechem, jednak stwierdziła, że dziewczyna jest na tyle głupia, że tego nie zauważy i pomyśli, że jest po prostu przyjacielska.
- A no, u niego w dormitorium. Nie zaprosił was? – Powiedziała, swoim okrutnie słodkim głosem i wydęła usta, w geście zasmucenia.
- My już i tak mamy inne plany. Chodźmy, Hermi – odpowiedziała Ginny i złapała przyjaciółkę pod ramię, bo spodziewała się, że dziewczyna zaraz wybuchnie i swoimi szczątkami zabije blondynę.
- Czekaj, Ginny. Ja to kupię. WSZYSTKO. – Powiedziała i uśmiechnęła się jadowicie do Caroline. Ta jednak nie wyczuła żadnych negatywnych emocji i odwzajemniła jej uśmiech.
            Hermiona wyglądała, jakby oszalała. Szła szybko do miejsca, gdzie mogłyby się niezauważalnie teleportować. Kiedy weszła w jedną z uliczek, złapała przyjaciółkę za rękę bez słowa i chwilę później znalazły się w Hogsmeade.
- Hermiono, zaczekaj! Co się dzieje? – Wykrzyknęła zdyszana Ginny, kiedy jej przyjaciółka była już parę dobrych kroków przed nią. Ta jednak nie zareagowała i nadal zmierzała szybko w stronę zamku. Rudowłosa podbiegła do niej ostatkiem sił i pociągnęła ją za rękę, powodując, że Hermiona stanęła w miejscu i spojrzała na nią wrogo. Za chwilę zrozumiała, że ma ochotę pobić swoją własną przyjaciółkę i potrząsnęła głową z roztargnieniem, odganiając od siebie te złe myśli.
- Przepraszam, Ginny… Muszę to załatwić, dopóki moje dormitorium nie jest zdemolowane – spojrzała jej w oczy z nadzieją, że ją zrozumie.
- Dobrze… Chodźmy. Ale więcej mi nie uciekaj.
Chwilę później stała już na środku salonu, z szeroko otwartymi oczami. Na kanapie siedział tylko Malfoy z Zabinim i ich nieodłączna przyjaciółka, Ognista Whisky.
- Słyszałam, że organizujecie imprezę – powiedziała Hermiona, głosem zawiedzionej matki.
- A widzisz tutaj kogoś, Granger? Jest ci smutno, że cię nie zaprosiliśmy? – Zapytał blondyn i zaśmiał się cicho. Jednak ta „radość” nie dotarła do jego oczu. Hermiona odniosła wrażenie, że widzi w nich jakiś żal, ale nie była do końca pewna. Tak rzadko widziała w nich cokolwiek innego, niż złość albo ironię, że ciężko było jej rozpoznać jego uczucia.
- Ostatnią rzeczą jest chęć spędzania z wami czasu – powiedziała przemądrzale i ruszyła do sypialni. Ginny stała jeszcze chwilę i wpatrywała się w chłopaków. Kiedy Blaise puścił jej oczko, spojrzała się na nich z obrzydzeniem i udała się za przyjaciółką.
Hermiona, targana złymi emocjami, porozrzucała wszystkie ciuchy w pokoju. Ginny stała w progu i zastanawiała się, kiedy jej przyjaciółka tak się zmieniła. Z zawsze uśmiechniętej, kasztanowłosej dziewczyny, stała się kłębkiem nerwów. Wiedziała, że wszystkiemu winien jest jej nowy współlokator.
- Hermi, weź głęboki wdech i się uspokój. Te nerwy do niczego dobrego cię nie doprowadzą, a ten idiota nie jest tego wart – powiedziała cicho, spoglądając nieśmiało na dziewczynę. Nagle Hermiona usiadła na ziemi i zakryła twarz dłońmi. Zaczęła płakać, a obiecała sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobi. Była w rozpaczy, a on nawet nie zrobił niczego złego. Sam jego ton doprowadzał już ją do szału.
- Ginny, powiedź mi, co ja mam zrobić. Oszaleje. On doprowadza mnie do szewskiej pasji. – Spojrzała na przyjaciółkę oczami pełnymi łez.
- Przede wszystkim musisz się uspokoić i zrozumieć, że on robi to specjalnie. Sprawia mu przyjemność, kiedy cierpisz. Musisz mu pokazać, że jest dla ciebie nikim, wtedy może da sobie spokój. A dziś… idź i się zabaw. Jestem pewna, że spędzisz BARDZO miło czas z Jacobem. A jutro czekam na szczegółową relację – powiedziała i uśmiechnęła się do przyjaciółki krzepiąco. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie i wytarła resztki łez. Przyjaciółka ma rację. Nie będzie dzisiaj się przejmowała Malfoy’em. Zmarnowała już na niego zbyt wiele czasu. Wstała i zakręciła się wokoło własnej osi. Starała się przestawić swoje myślenie i wybrać strój na wieczór.
- Pomóż mi, proszę – spojrzała na Ginny, oczami zbitego psa. Nie musiała jej długo namawiać. Była w swoim żywiole. Szybko przejrzała ubrania, które kupiły i podała jej jedno.
- Przymierzaj – powiedziała zdecydowanie i usiadła na brzegu łóżka, w oczekiwaniu.
- Woooow, no teraz to wyglądasz jak laska! – Ginny z radości aż klasnęła w dłonie i podskoczyła na łóżku. Hermiona stała przed nią w delikatnej, czerwonej sukience. Gorset pięknie opinał jej talię i piersi, które zdobił piękny dekolt w serce. Od talii w dół, sukienka była delikatnie puszczona, sięgająca do połowy uda. Romantycznemu wyglądowi sukienki, dopełniały rękawki z koronki, opuszczone na ramionach. Dobrała do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą, na dziesięciocentymetrowej szpilce. Hermiona zarumieniła się na słowa przyjaciółki i zaczęła się zastanawiać czy aby nie zmienić stroju. Jeżeli tak zareagowała na słowa Ginny, co dopiero będzie jak wyjdzie za próg sypialni. Dziewczyna chyba odczytała myśli przyjaciółki, bo szybko do niej wstała i złapała za ręce.
-Nawet o tym nie myśli. Wyglądasz przepięknie. Skradniesz jego serce już na wieki – powiedziała i puściła do niej oczko. Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało i wypuściła głośno powietrze. – Dobra, teraz włosy! Ja się nimi zajmę – posadziła przyjaciółkę przy toaletce. Chwilę później, Prefekt Naczelna miała już na głowie gotową fryzurę. Musiała przyznać przyjaciółce rację. Zrobiła to lepiej, niż gdyby sama miała spróbować ujarzmić tę burzę loków. Jednak Ginny miała do tego talent. Upięła jej włosy w delikatnego koka, a wokoło twarzy wypuściła parę loków. Wyglądała jakby wyszła wprost od profesjonalnego fryzjera.
- Idealnie! Teraz zrób delikatny makijaż i spadaj na randkę! Masz kwadrans i będzie tutaj twój Romeo. – Dziewczyna nie potrzebowała dużo czasu. Nie posiadała zbyt wielu kosmetyków, ponieważ rzadko z nich korzystała. Zrobiła delikatne kreski nad okiem, co dodało jej spojrzeniu drapieżności. Pomalowała usta błyszczykiem i była już gotowa. Nie używała różu, bo wiedziała, że Jacob sam stworzy na jej policzka naturalny makijaż.
- I jak? – Stanęła przed przyjaciółką i zakręciła się w kółko. Uśmiechała się promiennie. Czuła, że to będzie ciekawy wieczór.
- Idealnie… - odpowiedziała Ginny, wpatrując się w nią z uznaniem. – Jacob przyszedł, słyszałam chyba jego głos – odparła szybko i wybiegła z pokoju. Miała rację. Chłopak stał na środku, wpatrując się z nienawiścią w blondyna, który z kolei znajdował się zbyt blisko niego. Ginny po raz pierwszy zwróciła uwagę na kontrast między nimi. Czerń i biel. Ogień i woda. Coś niesamowitego. Oboje podobnej postury, dobrze zbudowani. I to była chyba jedyna wspólna cecha.
- Co jest chłopaki? Przestańcie – powiedziała rudowłosa, zmierzając w ich kierunku. Jednak oni nawet nie odpowiedzieli, spoglądając tylko w jakiś punkt za nią. Nie wiedząc, o co chodzi, również się odwróciła. W progu drzwi stała Hermiona, uśmiechając się delikatnie. Ruszyła wolnym krokiem w ich stronę. Chyba sama nie była świadoma, że cała promieniała. Wyglądała przepięknie. Stawiała kroki powoli, delikatnie kołysząc biodrami. Malfoy nie mógł spuścić z niej wzroku. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak piękna kobieta musiała urodzić się szlamą. Przecież to niedorzeczne. W tej jednej chwili zaakceptował swoje własne myśli. Podobała mu się. Nic nie mógł na to poradzić. Jednak krew, która w niej płynęła, przeważała o wszystkim. Nigdy nie będzie mógł rozmawiać z nią jak z równą sobie. Jednak w tej chwili patrząc na nią, miał nadzieje, że podejdzie do niego. Zawiesi swoje ręce na jego szyi i obdarzy go najbardziej wyczekiwanym pocałunkiem. Szła i patrzyła głęboko w jego oczy, był już prawie pewien, że zaraz jego wyobrażenia staną się rzeczywistością. Jednak w tym samym momencie, gdy dziewczyna zrównała z nimi kroku, stanęła przed czarnowłosym i pocałowała go delikatnie w usta. Mogłoby się wydawać, że ledwo je musnęła, jednak uczucie w sercu Dracona było niepodważalne. Sam doznał szoku, ale nie było to spowodowane wyborem dziewczyny. On nie miewał takich uczuć. Uśmiechnął się jadowicie na ten widok, by ukryć wszystkie myśli, związane z chwilowym rozproszeniem.
- Możemy? – Zapytał głosem gentelmana, wyciągając rękę w stronę Gryfonki. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie i łapiąc za materiał sukienki, dygnęła przed nim. Odchodząc, Jacob spojrzał jeszcze w oczy blondyna. Z czystą satysfakcją ujrzał w nich gorycz.
            Blondyn stał chwilę, wpatrując się w wyjście z dormitorium, po czym ujrzał zaciekawione oczy Ginny.
- Co tutaj jeszcze robisz? Możesz już sobie iść – powiedział jadowicie
- Co robię? Dziwię się, widząc chyba pierwszy raz w twoich oczach zazdrość – odpowiedziała z satysfakcją. Nagle w oczach pojawił się niekontrolowany gniew. Podszedł do niej bliżej, jednak dziewczyna nie dała się sprowokować, i nadal stała, zadziornie patrząc mu w oczy.
- Jeszcze raz ktoś będzie próbował wmówić mi, że czuję zazdrość o tą… szlamę, to nie ręczę za siebie – wysyczał, pogromił ją jeszcze chwilę wzrokiem i z powrotem usiadł na kanapie, obok swojego przyjaciela
- Nie chcesz się dołączyć? Niedługo będzie tutaj niezła impreza – powiedział z radością Zabini, jakby w ogóle przed chwilą nie był świadkiem tej dziwnej sytuacji.
- Nie, dzięki. Spędzanie wieczoru w gronie Ślizgonów, nie jest szczytem moich marzeń – powiedziała z dumą i wyszła z wysoko uniesioną głową.
***
Hermiona i Jacob wracali powoli w stronę zamku. Spędzili miło czas, jedząc kolację w najbardziej romantycznej restauracji w miasteczku. Dziewczyna była pewna, że to były najbardziej idealne godziny w jej życiu. Wszystko było dopracowane do perfekcji. Wracając, nigdzie im się nie spieszyło. Szli za rękę, śmiejąc się z różnych opowiadanych sobie historii.
- Mam szalony pomysł. Nie chciałabyś wykąpać się ostatni raz w jeziorze? – Zapytał i spojrzał w jej oczy
- No coś ty! O tej godzinie? A jak ktoś nas przyłapie? – Odpowiedziała niepewnym głosem
- Nie daj się namawiać. Wiem, że tego pragniesz, tylko dumne stanowisko Prefekta Naczelnego ci na to nie pozwala – podpuszczał ją Jacob, uśmiechając się do niej zalotnie
- Ah! Co mi szkodzi! Najwyżej mnie zdegradują i nie będę musiała już mieszkać z tym tlenionym idiotą – powiedziała i zaśmiała się radośnie. Czuła, że nic nie było w stanie zepsuć jej humoru. Jednakże, jak się pomyliła. Kiedy weszli do jej dormitorium, żeby mogła się przebrać, doznała szoku. W salonie było z pięćdziesiąt osób, które wyglądały już mocno nietrzeźwo. Hermiona czuła, jak cała radość, którą nosiła w sobie od paru godzin, wyparowała w jednej sekundzie.
- Gdzie jest ten cholerny arystokrata?!!! – Krzyknęła na cały salon, jednak nikt nie zwrócił na nią uwagi, bo nie udało jej się zagłuszyć głośnej muzyki oraz rozmów „gości”. Rozejrzała się z mordem w oczach, zaciskając pięści z całej siły. Kiedy go nie dostrzegła, ruszyła w kierunku jego sypialni.
- Stój! Nie wchodź tam! – krzyknął Zabini, jednak było już za późno.
Jednym ruchem otworzyła drzwi na całą szerokość. W chwili, kiedy zobaczyła scenę rozgrywającą się na jej oczach, zamarła. Wiedziała, że Malfoy nie żyje w czystości, jednak miała nadzieje, że nigdy nie będzie musiała być tego świadkiem. Zobaczyła dwie blond czupryny. W pierwszej chwili nie bardzo wiedziała, co tam właściwie się dzieje. Jednak, kiedy lepiej się przyjrzała, zobaczyła dwie postacie, poruszające się w swoim własnym tempie, pod czerwoną kołdrą. Poczuła, jak cała kolacja, którą niedawno zjadła, podchodzi jej do gardła.
- Mówiłem ci, żebyś nie wchodziła! – Powiedział z wyrzutem Blaise. Jednak było już za późno. Zobaczyła w oczach Malfoya satysfakcję. Był zadowolony z tego, że nakryła ich w tak jednoznacznej pozycji. Poczuła, że podchodzą jej do oczu łzy, jednak zagryzła z całej siły zęby, żeby nikt nie mógł ich zobaczyć. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości. Szczególnie w takim momencie.
- Długo tak będziesz jeszcze stała? Może chcesz się dołączyć? – Powiedział, szczerząc się do niej. Była to dla niego idealna chwila. Czuł olbrzymią satysfakcję, widząc jej minę. Teraz już był pewien, że nie czuje do niego tylko nienawiści. Wreszcie odetchnął z ulgą. Nie musiał sam żyć z tym uczuciem, które rozrywało go każdego dnia. Znów mógł wrócić do codziennego dręczenia Gryfonki. Nagle, w ogóle niespodziewanie, dziewczyna wyjęła różdżkę i z miną, która mogłaby zabić, mruknęła coś pod nosem i wyszła. Chwilę zajęło Malfoyowi, zanim zrozumiał, co właściwie się stało. Kiedy spojrzał na Caroline, leżącą zaraz pod nim, o mało nie dostał zawału. Kolor jej skóry zmienił się na ciemnozielony. Spojrzał na swoje ręce. Czar Hermiony nie oszczędził również jego.
***
- Stój. Zaczekaj! – Krzyknął Jacob, widząc jak Gryfonka pędzi w nieznanym nikomu kierunku. Nie płakała. Była tak głęboko wściekła, a zarazem spokojna. Nie żałowała, że rzuciła w nich zaklęciem. Chociaż mogła oszczędzić dziewczynę, bo właściwie nigdy jej niczego nie zrobiła. Wręcz przeciwnie. Zawsze była dla niej wyjątkowo miła. A niech to! Zasłużyli sobie. Zatrzymała się. Na jej twarzy zagościła maska obojętności.
- Gdzie biegniesz? – Zapytał zdenerwowany chłopak i złapał ją za ramiona, na wyciągnięcie swoich rąk.
- Możemy iść do ciebie? – Zapytała szybko dziewczyna, nadal ukrywając twarz pod maską. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, jednak jej oczy nadal były niewzruszone.
- Taa… Tak. Pewnie, chodźmy. – Objął ją ramieniem i ruszył w stronę swojego dormitorium. Kiedy dotarli do obrazu, dziewczyna nadal czuła się ogłupiała i nawet nie wiedziała, kiedy Jacob wypowiedział hasło i wpuścił ją do środka. Zobaczyła salon, tak bardzo podobny do jej salonu. Rozejrzała się. Zobaczyła tylko dwie pary drzwi, co wskazywało na to, że znajduje się tutaj tylko jedna sypialnia. Spojrzała na niego pytająco.
- Tak, na razie mieszkam sam. Ale tylko do końca tego tygodnia, ponieważ kończy się remont dodatkowych pokojów w Domach. Już za tydzień będę spał w jednej sypialni, z zapewne chrapiącym, współlokatorem – powiedział i puścił do niej oczko. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i zaczęła zwiedzać pomieszczenie. Wszystko wyglądało tak samo, oprócz tego, że kolorystyka nie przypominała żadnego z Domów. Tak naprawdę nie interesowało jej szczególnie umeblowanie dormitorium. Próbowała odciągnąć w czasie chwilę, którą planowała od pół godziny. Uznała, że to jest ten czas. Ten odpowiedni i lepszego nie będzie. Odwróciła się szybko w stronę czarnowłosego chłopaka, który stał na środku salonu i wpatrywał się w nią. Zmrużyła oczy, odtrącając ostatnią, niewygodną myśl, i podeszła szybko do Jacoba, zarzucając mu ręce na szyje. Pocałowała go najlepiej jak potrafiła. Przez chwilę był w szoku, jednak nie minęła chwilę, a już trzymał ją na rękach, a ona oplotła go w pasie nogami. Ruszył powoli w stronę sypialni, cały czas całując bez opamiętania. Rzucił ją na łóżko i przyjrzał się jej. Przecież tego chciał. Cały czas, właśnie tak wyglądał jego plan. Wręcz nie spodziewał się, że wszystko pójdzie idealnie po jego myśli. Planował „ten dzień” na Balu, jednak ona widocznie nie mogła się doczekać. Tym lepiej dla niego. Skończy szybciej tą całą szopkę.
            Zaczął powoli rozpinać koszulę, patrząc jej głęboko w oczy.

- Chodź szybciej! – Wykrzyknęła zniecierpliwiona Gryfonka. Nie chciała dłużej czekać. Postanowiła, że dzisiaj odbędzie się jej „pierwszy raz” i bała się, że może się rozmyślić. Uśmiechnął się do niej jak rasowy podrywacz. Cieszył się, że dziewczyna jest już tak bardzo napalona i nie może się go doczekać. Rzucił się w jej stronę i znów powrócił do namiętnych pocałunków. Posadził ją sobie na kolanach i powoli rozpiął jej sukienkę. Na szczęście pod spodem miała na sobie tylko majtki, więc nie musiał się za dużo namęczyć. Jeden ruch i siedziała na nim tylko w bieliźnie. Czuła się zawstydzona, gdy wlepiał oczy w jej piersi. Zakryła je delikatnie rękami, a ten chwile później położył ją na plecach na łóżku. Nie wiedziała kiedy, a chłopak leżał już na niej, równie nagi jak ona. Nie czekał zbyt długo, aby odebrać jej niewinność. Chwilę później było już po wszystkim. Dziewczyna leżała na łóżku, przykryta tylko narzutką i wpatrywała się w sufit, żałując, że do tego dopuściła. Wszystko ją bolało, a Jacob już zdążył smacznie zasnąć. Zastanawiała się, czy iść teraz do swojego dormitorium, czy przeczekać do rana. Postanowiła jednak, że lepszą opcją będzie przespanie się tutaj, niż ponowne spotkanie z Malfoyem. Czuła, że rano obudzi się z wielkim kacem moralnym, jednak czasu cofnąć już nie mogła.

***

Hej wszystkim!
Rozdziały dodaje dość często, dopóki mam czas na pisanie. Wiem, że nie są super dopracowane i akcja nie jest zbyt rozwinięta, ale proszę o cierpliwość :)
A jeżeli dotrwałeś do końca, proszę - skomentuj! Każdy wasz komentarz dodaje mi skrzydeł i napędza do pisania :)
Buziaki!

9 komentarzy:

  1. Miałam nadzieje ze Draco im przerwie... Dlaczego mi się zdaje ze Jacob, się o nią założył?! Kocham twój styl pisania. I co ja... A juz wiem! Będzie jakieś Blinny?
    Pozdrawiam,
    MadzikM

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko w swoim czasie 😁 dziekuje pieknie za komentarz!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, witam
    Czy możesz mi powiedzieć, co ty zrobiłaś? No już, tłumacz się. Dlaczego oni poszli do łóżka, hmmm? Dlaczego Draco im nie przerwał? Kurcze, nie mam do Ciebie siły normalnie. Mam nadzieję, że to naprawisz, bo jak nie to się policzymy.
    Zapraszam na nowy rozdział
    dramione-ja-to-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie :) Musicie dać mi szanse :)
      Buziaki!

      Usuń
  4. Nasz naprawdę fajny styl więc czyta się lekko i szybko. Co ta Hermiona wyrabia? Myślę jednak, że robi to wszystko z zemsty. Caroline udaje słodką idiotkę a tak naprawde jest wredną jędzą mam nadzieję, że coś jej się stanie. Czekam na kolejny rozdział oraz rozwój sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś czeka na kolejny rozdział. :) Czuję wtedy, że nie piszę tylko dla siebie, co dodaje mi jeszcze większych skrzydeł. :) Mam nadzieje, że się nie zawiedziesz, a wręcz przeciwnie, coraz bardziej wciągniesz się w moją historię :)
      Buziaki!

      Usuń
  5. Byłam pewna,że tego nie zrobi z Jacobem! Szok! Oczywiście nie mówie, że całkowicie mi się to nie podoba, lubie być zaskakiwana,ale to dla mnie za dużo :D Bardzo przyjemny rozdział, postatam się komentować każdy kolejny rozdział. Pozdrawiam :)
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest może szansa na następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  7. Postaram się dzisiaj wrzucić kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, skomentuj, wyraź swoją opinie! :)