Przyjaciółki rozlewały właśnie do lampek
ostatnie krople drugiej butelki. Hermiona siedziała po turecku, opierając się
plecami o tapicerowany zagłówek łóżka. Czuła, że to już jest ten moment, kiedy
czas zakończyć picie i położyć się spać, ponieważ jej głowa zrobiła się
nadzwyczaj ciężka.
- Ale jak to, kazał ci wracać do dormitorium?
Co on sobie wyobraża? – zapytała Ginny trzeźwym głosem. Ona w porównaniu do
przyjaciółki, potrafiła całkiem sporo wypić. W końcu posiadanie samych braci do
czegoś zobowiązuje. Leżała na fotelu, trzymając głowę na jedynym z podparć, a
przez drugie przewiesiła nogi.
- Nie mam pojęcia, Ginny. On jest w ogóle
dziwny – zamarudziła lekko, czując, że jej język powoli przestaje współpracować
z jej mózgiem.
- No tak, nie powinien się wtrącać. Widać, że
Jacob oszalał na twoim punkcie – powiedziała ruda rezolutnie, siadając w
pozycji pionowej. Hermiona, pod wpływem alkoholu szalejącego w jej głowie,
uśmiechnęła się tylko na to wyznanie.
- A jak się na ciebie patrzy! Nie spuszcza w
ogóle z ciebie wzroku! – Ciągnęła dalej rudowłosa i pokiwała głową, przytakując
sama sobie.
- To prawda. Nigdy nikt tak na mnie nie
patrzył – zamarudziła brązowowłosa, teraz już leżąc na wznak i oglądając sufit
- Wcale się nie dziwię, ma takie piękne,
niebieskie oczy – powiedziała rozmarzona Weasleyówna
- Nieee, ma szare oczy. Właściwie to są
stalowe. Kiedy pada na nie światło, zaczynają świecić jak srebro – powiedziała
brązowooka i przyglądała się białemu sufitowi, jakby oczy, o których opowiada,
właśnie tam się znajdowały.
Ginny szybko wyprostowała się na fotelu i spojrzała
na przyjaciółkę. Co ona wygaduje? Była pewna, że Jacob ma niebieskie oczy.
- Co ty mówisz? Ten kolor jest tak niebieski,
że pod żadnym kątem nie można było stwierdzić, że jest szary – powiedziała
oburzona, a zarazem zmartwiona, podejrzewając daltonizm u przyjaciółki. Czekała
na odpowiedź, jednak ona już miała nie nadejść. Ginny podeszła do niej i
spostrzegła, że dziewczyna już głęboko zasnęła. Miała zamknięte oczy i wpół
otwartą buzię, przez którą oddychała ciężko. Ruda westchnęła zrezygnowana, zabrała
szkło z jej ręki i sama położyła się obok niej.
***
Kolejne dwa tygodnie minęły niespotykanie
spokojnie. Para wrogów omijała się skrupulatnie, traktując się jak powietrze.
Nie zaszczycili siebie żadnym spojrzeniem. Hermiona nadal się czerwieniła, gdy
tylko przypominała sobie wzrok Malfoya na jej ciele. Za to Draco próbował
zapomnieć o tej chwili słabości, dając Granger do zrozumienia, że nic dla niego
nie znaczy, a nawet mogłaby całkowicie zniknąć. Gryfonka poświęcała ten czas,
aby bliżej poznać Jacoba. Z dnia na dzień, coraz bardziej się do niego
przyzwyczajała i ciężko było jej uwierzyć, że można być tak idealnym. Za to
chłopak robił wszystko, by czuła się przy nim jak księżniczka. I właśnie
nadszedł jeden z takich dni.
Właśnie
skończyło się zebranie, dotyczące organizacji Balu z okazji skończonej wojny.
Prefekci wszystkich domów powoli przekraczali próg drzwi, żywo gestykulując i
opowiadając swoim towarzyszom o własnych pomysłach. Czarnowłosy chłopak stał
naprzeciwko, nonszalancko oparty o ścianę. Miał na sobie spodnie od mundurku
oraz białą koszulę, przy której nie było krawatu. Zamiast tego, można było
zobaczyć kawałek torsu chłopaka, dzięki dwóm niezapiętym guzikom. Rękawy miał
zawinięte do łokci, a całość stylizacji niegrzecznego chłopca, dopełniały
zmierzwione włosy i błysk w oku. Obok jego uroku nie dało się przejść
obojętnie. Każda dziewczyna, która znalazła się w jego zasięgu, wlepiała w
niego rozmarzone spojrzenie, a on, nie chcąc być nie miłym, odpowiadał ciepłym
uśmiechem. Nagle w drzwiach pojawiła się Hermiona. Była rozkojarzona i
pochłonięta własnymi myślami, jednak, kiedy go ujrzała, stanęła w miejscu i na
jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Po chwili ruszyła w jego kierunku. Chłopak
odepchnął się od ściany i w dwóch krokach, stał już przed dziewczyną. Nagle zza
pleców wyciągnął bukietów pięknych, różowych piwonii. Uśmiechnął się zza nich
delikatnie, czekając na reakcję Hermiony. Kiedy dziewczyna przetrawiła
sytuację, uśmiechnęła się do niego jeszcze promienniej i ucałowała go delikatnie
w policzek, stając na palcach. Była szczęśliwa. Czuła, że powoli ten
niebieskooki mężczyzna, burzy jej wszystkie mury, a ona zaczyna coraz cieplej o
nim myśleć. Obiecywała sobie, że ten ostatni rok poświęci całkowicie nauce i
nie będzie się angażować w żadne niepotrzebne jej jeszcze relacje. Jednak długo
nie wytrzymała w tym postanowieniu. Nie minął jeszcze miesiąc, a ona już czuła,
że jest dość mocno rozproszona. Nie mogła się skupiać już tak jak wcześniej,
łapała się na tym, że myśli o chłopaku, czytając jedno zdanie trzeci raz.
- Z jakiej to okazji? – zapytała, uśmiechając
się zalotnie
- Bez okazji. Chociaż w sumie… Chciałbym
zaprosić cię na randkę i miałem nadzieje, że kiedy ogłuszę cię trochę zapachem
kwiatów, bez problemu się zgodzisz – powiedział, gorąco patrząc jej w oczy.
Czuł, że już niewiele brakuje, aby rozkochać dziewczynę do szaleństwa. Coraz
częściej pozwalała złapać się za rękę, czy pocałować go w policzek na
pożegnanie. Miękła, a jego misja, którą sam sobie postawił, powoli nabierała kolorów.
Hermiona lekko się zarumieniła i spojrzała na
niego zza w pół przymkniętych powiek.
- Z wielką chęcią pójdę z tobą na randkę. Po
tym, jak przyniosłeś kwiaty już dla samego zaproszenia, nie przegapię takiej
okazji – powiedziała cicho, cały czas nie spuszczając oczu z czarnowłosego.
- Dziś? O 20? – zapytał, zbliżając usta do jej
ucha
- Ta… tak – zająknęła się Gryfonka, gdy
poczuła jego oddech na swojej szyi. Powoli przestawała wyobrażać sobie go w
roli przyjaciela, a dnia na dzień coraz bardziej myślała o nim coraz cieplej.
Tym bardziej, że doskonale wiedział, co i kiedy powiedzieć, oraz jak jej
dotknąć, aby nie naruszyć jej granicy, a doprowadzić ją do słodkiego
oczekiwania.
- W takim razie do zobaczenia – wyszeptał
jeszcze i ucałował ją delikatnie w miejsce, które znajdywało się bardzo blisko
ust. Hermiona stała jeszcze chwilę w bezruchu i wpatrywała się, jak chłopak
odchodzi i znika za zakrętem. Westchnęła cicho i uśmiechnęła się sama do
siebie.
- To była najbardziej żałosna rzecz, jaką
kiedykolwiek widziałem. Jeżeli na to polecisz, to rzeczywiście jesteś skończoną
idiotką, Granger – parsknął ironicznie Malfoy
- Myślę, że jesteś ostatnią osobą, która
mogłaby udzielać mi rad, dotyczących związków. Nie potrafię sobie nawet
wyobrazić, żebyś kiedykolwiek spojrzał na jakąś kobietę z szacunkiem –
powiedziała ze złością i odwróciła się w jego stronę. Opierał się o framugę
drzwi, przez które przed chwilą przeszedł i natknął się na gruchającą parkę.
Poczuł, że robi mu się niedobrze, kiedy Jacob ją pocałował. Nie dopuszczał do
siebie myśli, że mogłoby to być spowodowane zazdrością. Wszystko przypisał
romantyzmowi, który od zawsze wywoływał u niego odruch wymiotny.
- Nie muszę na nie patrzeć w taki sposób, żeby
mieć świadomość, że każda rozbiera mnie wzrokiem – powiedział z ironicznym
uśmiechem i podniósł jedną brew. Hermiona prychnęła w odpowiedzi i ruszyła w
kierunku dormitorium.
- Pewnego dnia zrozumiesz, że to nie wszystko.
Obudzisz się kiedyś, tak bardzo samotny, że nie będziesz już nawet potrafił z
tym żyć i przypomnisz sobie moje słowa – powiedziała idąc i nawet nie odwróciła
się w jego stronę. Jednak gdyby to jednak zrobiła, zobaczyłaby jak mina Malfoya
rzednie i w oczach znów pojawia się niczym niezmącona złość.
***
Na podłodze nie było ani jednego wolnego
miejsca. Wszystkie ciuchy, jakie posiadała, zostały porozrzucane po całym
pokoju. Siedziała załamana w samym środku tego bałaganu, trzymając się za
głowę, w geście rozpaczy. Nie była przygotowana na żadne randki. W swojej
garderobie posiadała tylko mundurki i wygodne rzeczy. Nigdy tego typu ubrania
jej się nie przydawały, więc pakując się, stwierdziła, że zaoszczędzi miejsca i
zwyczajnie zostawi całą resztę w domu. Chyba czas najwyższy zrobić zakupy.
Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze pięć godzin, więc jeżeli Ginny wyrazi
natychmiast swoją gotowość, na pewno zdąży. Napisała szybko karteczkę, stuknęła
w nią różdżką i po chwili już jej nie było. Postanowiła, że podczas
oczekiwania, posprząta cały ten bałagan. Mogła zrobić to za pomocą magii,
jednak postanowiła zrobić to w mugolski sposób, przy okazji torturując siebie
samą, w ramach kary za posiadanie samych rzeczy dla ciotek. Nie minęły trzy
minuty, a usłyszała cichy trzask i na jej biurku pojawiła się ta sama
karteczka, którą wysłała. Otworzyła rulonik i dostrzegła znajome pismo, zaraz
pod jej samym. „Za 10 minut przy bramie”. Uśmiechnęła się do siebie. Była
niezmiernie wdzięczna przyjaciółce, że jest przy niej, gdy ją potrzebuje. Gdy
już się uspokoiła, wstała radośnie i machnęła różdżką, a wszystkie szmaty,
które jeszcze przed sekundą leżały w nieładzie na ziemi, ułożyły się w idealne
kostki na półkach szafy. Ubrała szybko buty i wyszła z pokoju. Spojrzała w
kierunku swoich kwiatów, które zostawiła na stoliku w wyczarowanym przez siebie
wazonie. Nagle doznała szoku. Cały bukiet wyglądał, jakby stał już co najmniej
miesiąc. Piękny kolor, który posiadały, przypominał teraz popiół. Hermiona zacisnęła pięści ze złości i cała
się zaczerwieniła. Wiedziała, kogo to sprawka. Ruszyła szybkim krokiem w stronę
drzwi od sypialni Malfoya. Walnęła trzy razy z pięści, co miało imitować
pukanie. Jednak nikt nie otworzył. Zapukała jeszcze raz, głośniej, ponieważ jej
złość sięgała już zenitu. Była pewna, że jeszcze chwilę a wyważy te drzwi
jednym kopnięciem.
- Czego chcesz? Jestem zajęty – usłyszała
znudzony głos po drugiej stronie drzwi
- Jesteś najgorszym człowiekiem, jakiego w
życiu spotkałam! Nienawidzę cię! I nienawidzę cię tak mocno, że zaraz oszaleje!
Nie mogę na ciebie patrzeć! Jesteś obrzydliwy! Posiadasz same złe cechy! Jesteś
wyprany z jakichkolwiek pozytywnych uczuć i zanim się obejrzysz a zostaniesz
sam, z tą twoją głupią ironią na twarzy!
Oddychała ciężko, czekając na jakąkolwiek
reakcje. Jednak się nie doczekała. Kopnęła jeszcze w drzwi ze złością i
wybiegła z dormitorium.
Malfoy leżał na łóżku, wpatrując się w sufit.
Walczył sam ze sobą, aby nie wygarnąć jej wszystkiego, co myśli. Z drugiej zaś
strony, sam nie wiedział, o co mu chodzi. Też jej nienawidził. To uczucie było
już tak silne, że nigdy nie spodziewał się, że ktoś będzie powodował u niego
takie emocje. Miał ochotę zamordować Jacoba, za to, co planował jej zrobić, bo
niszczenie tej dziewczyny było tylko jego przywilejem. I wiedzieli to wszyscy,
nikt inny nie miał prawa bawić się jej kosztem, ewentualnie trochę się
podrażnić. Wiedział, że to, co planował Nowy, zniszczy ją na zawsze. Jego plan
był niemal doskonały, jednak miał wrażenie jakby chłopak nie był tego świadomy.
Nie znał jej. Nie wiedział, jaka jest delikatna. Blondyn przekonywał się o tym
za każdym razem, gdy po raz kolejny robił jej krzywdę słowami, a ona pomimo
chęci podjęcia walki, wypłakiwała przez niego wszystkie łzy. Nienawidził jej,
jednak chciał ją chronić, ale tylko dla własnych celów. Dbał o to, by nikt nie
dodawał swoich trzech groszy, gdy wypowiadał kolejne, krzywdzące słowa w jej
stronę. Dbał o to, by mogła w spokoju po raz kolejny zwinąć się pod ścianą
opustoszałego korytarza i płakać. Wiedział, kiedy nie powinien się odzywać, bo
przez jeden głupi błąd mógłby złamać ją za wskroś i już nigdy nie mógłby
czerpać przyjemności z uprzykrzania jej życia. Jednak ten jeden chłopak, który
myśli, że jest tutaj najważniejszy, chce zniszczyć jego zabawkę. Jednak był
prawie święcie przekonany o inteligencji Granger, że nie da się nabrać temu
pajacowi i w porę przejrzy na oczy, zanim zawali jej cały świat. Odetchnął z
ulgą. Przecież ona nie jest na tyle głupia.
Dotarło
do niego, że dzisiaj piątek. Napisał szybko, na kawałku pergaminu zaproszenie
na libację do swojego kolegi, założył splecione ręce na karku i czekał.
***
- Co się znowu stało? – Zapytała przerażona
Ginny, kiedy zobaczyła jak jej przyjaciółka wściekle tupie w jej stronę.
- Jedno słowo. Malfoy. Nie chce o tym
rozmawiać. Lecimy? – Powiedziała, jeszcze dość zdenerwowanym głosem, jednak na
końcu pytania wymusiła uśmiech na twarzy.
Dziewczyny spacerowały uliczką Londynu, na
której znajdywały się same butiki. Obydwie taszczyły w rękach mnóstwo
reklamówek. Hermiona była zadowolona ze swoich zakupów, jednak nadal nie była
do końca pewna swojej przemiany. Miała wrażenie, że nie jest do końca sobą,
przymierzając kolejne sukienki i bluzki z dekoltem. Apogeum jej nieśmiałości
przyszło w pewnym sklepie z bielizną.
- Przymierz to! – Powiedziała Ginny, wciskając
jej w ręce strzępek materiału, którym okazał się seksowny zestaw.
- Co?! Nie ma mowy! To jest mi niepotrzebne do
niczego! A do nocy poślubnej jeszcze daleko – powiedziała cała czerwona ze
wstydu, pomimo, że w sklepie nie było nikogo, oprócz znudzonej ekspedientki,
siedzącej za ladą.
- Oj nie gadaj i przymierzaj. Nie musisz tego
nikomu pokazywać, zakładaj to dla samej siebie. Będziesz czuła się bardziej
pewna siebie – odpowiedziała rudowłosa ze zniecierpliwieniem w głosie, nie
patrząc nawet w oczy przyjaciółki, tylko wyszukując kolejne piękne modele.
Hermiona spojrzała na nią spod byka,
stwierdzając, że ile by nie powiedziała, to Ginny i tak postawi na swoim.
Zamknęła się szczelnie w przebieralni. Spojrzała w swoje oczy w lusterku i
pokiwała głową z zażenowaniem. Co ona tutaj w ogóle robi?
- Heeeej, Ginny! Jak miło cię widzieć! –
Usłyszała Hermiona parę metrów dalej i stanęła bez ruchu. Caroline. Jeszcze jej
tutaj brakuje. A jeżeli powie Jacobowi, że ją tutaj spotkała? Już po niej.
- Cześć, co słychać? Wpadłaś po jakieś sexy
wdzianko? – Brązowowłosa już widziała oczami wyobraźni, ironiczny uśmiech
przyjaciółki. Uśmiechnęła się sama do siebie i szybko przebrała się we własne
ciuchy.
- Ahh, tak wpadłam, bo byłam niedaleko.
Uwielbiam ten sklep. A ile dał mi pewności siebie! – Powiedziała nieco
przesłodzonym wzrokiem. – Lecę zaraz na imprezę do Draco. Też będziecie?
Hermione znów sparaliżowało. Imprezę? U Draco?
U niej w dormitorium? Szybko wyleciała zza zasłony przebieralni.
- Cześć Caroline, jak to impreza u Draco?
Gdzie? – Zapytała ze sztucznym uśmiechem, jednak stwierdziła, że dziewczyna
jest na tyle głupia, że tego nie zauważy i pomyśli, że jest po prostu
przyjacielska.
- A no, u niego w dormitorium. Nie zaprosił
was? – Powiedziała, swoim okrutnie słodkim głosem i wydęła usta, w geście
zasmucenia.
- My już i tak mamy inne plany. Chodźmy, Hermi
– odpowiedziała Ginny i złapała przyjaciółkę pod ramię, bo spodziewała się, że
dziewczyna zaraz wybuchnie i swoimi szczątkami zabije blondynę.
- Czekaj, Ginny. Ja to kupię. WSZYSTKO. – Powiedziała
i uśmiechnęła się jadowicie do Caroline. Ta jednak nie wyczuła żadnych
negatywnych emocji i odwzajemniła jej uśmiech.
Hermiona
wyglądała, jakby oszalała. Szła szybko do miejsca, gdzie mogłyby się
niezauważalnie teleportować. Kiedy weszła w jedną z uliczek, złapała przyjaciółkę
za rękę bez słowa i chwilę później znalazły się w Hogsmeade.
- Hermiono, zaczekaj! Co się dzieje? – Wykrzyknęła
zdyszana Ginny, kiedy jej przyjaciółka była już parę dobrych kroków przed nią.
Ta jednak nie zareagowała i nadal zmierzała szybko w stronę zamku. Rudowłosa
podbiegła do niej ostatkiem sił i pociągnęła ją za rękę, powodując, że Hermiona
stanęła w miejscu i spojrzała na nią wrogo. Za chwilę zrozumiała, że ma ochotę
pobić swoją własną przyjaciółkę i potrząsnęła głową z roztargnieniem,
odganiając od siebie te złe myśli.
- Przepraszam, Ginny… Muszę to załatwić,
dopóki moje dormitorium nie jest zdemolowane – spojrzała jej w oczy z nadzieją,
że ją zrozumie.
- Dobrze… Chodźmy. Ale więcej mi nie uciekaj.
Chwilę później stała
już na środku salonu, z szeroko otwartymi oczami. Na kanapie siedział tylko
Malfoy z Zabinim i ich nieodłączna przyjaciółka, Ognista Whisky.
- Słyszałam, że organizujecie imprezę –
powiedziała Hermiona, głosem zawiedzionej matki.
- A widzisz tutaj kogoś, Granger? Jest ci
smutno, że cię nie zaprosiliśmy? – Zapytał blondyn i zaśmiał się cicho. Jednak
ta „radość” nie dotarła do jego oczu. Hermiona odniosła wrażenie, że widzi w
nich jakiś żal, ale nie była do końca pewna. Tak rzadko widziała w nich
cokolwiek innego, niż złość albo ironię, że ciężko było jej rozpoznać jego
uczucia.
- Ostatnią rzeczą jest chęć spędzania z wami
czasu – powiedziała przemądrzale i ruszyła do sypialni. Ginny stała jeszcze
chwilę i wpatrywała się w chłopaków. Kiedy Blaise puścił jej oczko, spojrzała
się na nich z obrzydzeniem i udała się za przyjaciółką.
Hermiona, targana złymi emocjami, porozrzucała
wszystkie ciuchy w pokoju. Ginny stała w progu i zastanawiała się, kiedy jej
przyjaciółka tak się zmieniła. Z zawsze uśmiechniętej, kasztanowłosej
dziewczyny, stała się kłębkiem nerwów. Wiedziała, że wszystkiemu winien jest
jej nowy współlokator.
- Hermi, weź głęboki wdech i się uspokój. Te
nerwy do niczego dobrego cię nie doprowadzą, a ten idiota nie jest tego wart –
powiedziała cicho, spoglądając nieśmiało na dziewczynę. Nagle Hermiona usiadła
na ziemi i zakryła twarz dłońmi. Zaczęła płakać, a obiecała sobie, że już nigdy
więcej tego nie zrobi. Była w rozpaczy, a on nawet nie zrobił niczego złego.
Sam jego ton doprowadzał już ją do szału.
- Ginny, powiedź mi, co ja mam zrobić.
Oszaleje. On doprowadza mnie do szewskiej pasji. – Spojrzała na przyjaciółkę
oczami pełnymi łez.
- Przede wszystkim musisz się uspokoić i
zrozumieć, że on robi to specjalnie. Sprawia mu przyjemność, kiedy cierpisz.
Musisz mu pokazać, że jest dla ciebie nikim, wtedy może da sobie spokój. A
dziś… idź i się zabaw. Jestem pewna, że spędzisz BARDZO miło czas z Jacobem. A
jutro czekam na szczegółową relację – powiedziała i uśmiechnęła się do
przyjaciółki krzepiąco. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie i wytarła resztki
łez. Przyjaciółka ma rację. Nie będzie dzisiaj się przejmowała Malfoy’em.
Zmarnowała już na niego zbyt wiele czasu. Wstała i zakręciła się wokoło własnej
osi. Starała się przestawić swoje myślenie i wybrać strój na wieczór.
- Pomóż mi, proszę – spojrzała na Ginny, oczami
zbitego psa. Nie musiała jej długo namawiać. Była w swoim żywiole. Szybko
przejrzała ubrania, które kupiły i podała jej jedno.
- Przymierzaj – powiedziała zdecydowanie i
usiadła na brzegu łóżka, w oczekiwaniu.
- Woooow, no teraz to wyglądasz jak laska! –
Ginny z radości aż klasnęła w dłonie i podskoczyła na łóżku. Hermiona stała
przed nią w delikatnej, czerwonej sukience. Gorset pięknie opinał jej talię i
piersi, które zdobił piękny dekolt w serce. Od talii w dół, sukienka była
delikatnie puszczona, sięgająca do połowy uda. Romantycznemu wyglądowi
sukienki, dopełniały rękawki z koronki, opuszczone na ramionach. Dobrała do
tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą, na dziesięciocentymetrowej szpilce. Hermiona
zarumieniła się na słowa przyjaciółki i zaczęła się zastanawiać czy aby nie
zmienić stroju. Jeżeli tak zareagowała na słowa Ginny, co dopiero będzie jak
wyjdzie za próg sypialni. Dziewczyna chyba odczytała myśli przyjaciółki, bo
szybko do niej wstała i złapała za ręce.
-Nawet o tym nie myśli. Wyglądasz przepięknie.
Skradniesz jego serce już na wieki – powiedziała i puściła do niej oczko.
Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało i wypuściła głośno powietrze. – Dobra, teraz
włosy! Ja się nimi zajmę – posadziła przyjaciółkę przy toaletce. Chwilę
później, Prefekt Naczelna miała już na głowie gotową fryzurę. Musiała przyznać
przyjaciółce rację. Zrobiła to lepiej, niż gdyby sama miała spróbować ujarzmić
tę burzę loków. Jednak Ginny miała do tego talent. Upięła jej włosy w
delikatnego koka, a wokoło twarzy wypuściła parę loków. Wyglądała jakby wyszła
wprost od profesjonalnego fryzjera.
- Idealnie! Teraz zrób delikatny makijaż i
spadaj na randkę! Masz kwadrans i będzie tutaj twój Romeo. – Dziewczyna nie
potrzebowała dużo czasu. Nie posiadała zbyt wielu kosmetyków, ponieważ rzadko z
nich korzystała. Zrobiła delikatne kreski nad okiem, co dodało jej spojrzeniu
drapieżności. Pomalowała usta błyszczykiem i była już gotowa. Nie używała różu,
bo wiedziała, że Jacob sam stworzy na jej policzka naturalny makijaż.
- I jak? – Stanęła przed przyjaciółką i
zakręciła się w kółko. Uśmiechała się promiennie. Czuła, że to będzie ciekawy
wieczór.
- Idealnie… - odpowiedziała Ginny, wpatrując
się w nią z uznaniem. – Jacob przyszedł, słyszałam chyba jego głos – odparła
szybko i wybiegła z pokoju. Miała rację. Chłopak stał na środku, wpatrując się
z nienawiścią w blondyna, który z kolei znajdował się zbyt blisko niego. Ginny
po raz pierwszy zwróciła uwagę na kontrast między nimi. Czerń i biel. Ogień i
woda. Coś niesamowitego. Oboje podobnej postury, dobrze zbudowani. I to była
chyba jedyna wspólna cecha.
- Co jest chłopaki? Przestańcie – powiedziała
rudowłosa, zmierzając w ich kierunku. Jednak oni nawet nie odpowiedzieli,
spoglądając tylko w jakiś punkt za nią. Nie wiedząc, o co chodzi, również się
odwróciła. W progu drzwi stała Hermiona, uśmiechając się delikatnie. Ruszyła
wolnym krokiem w ich stronę. Chyba sama nie była świadoma, że cała promieniała.
Wyglądała przepięknie. Stawiała kroki powoli, delikatnie kołysząc biodrami.
Malfoy nie mógł spuścić z niej wzroku. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak piękna
kobieta musiała urodzić się szlamą. Przecież to niedorzeczne. W tej jednej
chwili zaakceptował swoje własne myśli. Podobała mu się. Nic nie mógł na to
poradzić. Jednak krew, która w niej płynęła, przeważała o wszystkim. Nigdy nie
będzie mógł rozmawiać z nią jak z równą sobie. Jednak w tej chwili patrząc na
nią, miał nadzieje, że podejdzie do niego. Zawiesi swoje ręce na jego szyi i
obdarzy go najbardziej wyczekiwanym pocałunkiem. Szła i patrzyła głęboko w jego
oczy, był już prawie pewien, że zaraz jego wyobrażenia staną się
rzeczywistością. Jednak w tym samym momencie, gdy dziewczyna zrównała z nimi
kroku, stanęła przed czarnowłosym i pocałowała go delikatnie w usta. Mogłoby
się wydawać, że ledwo je musnęła, jednak uczucie w sercu Dracona było
niepodważalne. Sam doznał szoku, ale nie było to spowodowane wyborem
dziewczyny. On nie miewał takich uczuć. Uśmiechnął się jadowicie na ten widok,
by ukryć wszystkie myśli, związane z chwilowym rozproszeniem.
- Możemy? – Zapytał głosem gentelmana,
wyciągając rękę w stronę Gryfonki. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie i
łapiąc za materiał sukienki, dygnęła przed nim. Odchodząc, Jacob spojrzał
jeszcze w oczy blondyna. Z czystą satysfakcją ujrzał w nich gorycz.
Blondyn
stał chwilę, wpatrując się w wyjście z dormitorium, po czym ujrzał zaciekawione
oczy Ginny.
- Co tutaj jeszcze robisz? Możesz już sobie
iść – powiedział jadowicie
- Co robię? Dziwię się, widząc chyba pierwszy
raz w twoich oczach zazdrość – odpowiedziała z satysfakcją. Nagle w oczach
pojawił się niekontrolowany gniew. Podszedł do niej bliżej, jednak dziewczyna
nie dała się sprowokować, i nadal stała, zadziornie patrząc mu w oczy.
- Jeszcze raz ktoś będzie próbował wmówić mi,
że czuję zazdrość o tą… szlamę, to nie ręczę za siebie – wysyczał, pogromił ją
jeszcze chwilę wzrokiem i z powrotem usiadł na kanapie, obok swojego
przyjaciela
- Nie chcesz się dołączyć? Niedługo będzie
tutaj niezła impreza – powiedział z radością Zabini, jakby w ogóle przed chwilą
nie był świadkiem tej dziwnej sytuacji.
- Nie, dzięki. Spędzanie wieczoru w gronie
Ślizgonów, nie jest szczytem moich marzeń – powiedziała z dumą i wyszła z
wysoko uniesioną głową.
***
Hermiona i Jacob wracali powoli w stronę
zamku. Spędzili miło czas, jedząc kolację w najbardziej romantycznej
restauracji w miasteczku. Dziewczyna była pewna, że to były najbardziej idealne
godziny w jej życiu. Wszystko było dopracowane do perfekcji. Wracając, nigdzie
im się nie spieszyło. Szli za rękę, śmiejąc się z różnych opowiadanych sobie
historii.
- Mam szalony pomysł. Nie chciałabyś wykąpać
się ostatni raz w jeziorze? – Zapytał i spojrzał w jej oczy
- No coś ty! O tej godzinie? A jak ktoś nas
przyłapie? – Odpowiedziała niepewnym głosem
- Nie daj się namawiać. Wiem, że tego
pragniesz, tylko dumne stanowisko Prefekta Naczelnego ci na to nie pozwala –
podpuszczał ją Jacob, uśmiechając się do niej zalotnie
- Ah! Co mi szkodzi! Najwyżej mnie zdegradują
i nie będę musiała już mieszkać z tym tlenionym idiotą – powiedziała i zaśmiała
się radośnie. Czuła, że nic nie było w stanie zepsuć jej humoru. Jednakże, jak
się pomyliła. Kiedy weszli do jej dormitorium, żeby mogła się przebrać, doznała
szoku. W salonie było z pięćdziesiąt osób, które wyglądały już mocno
nietrzeźwo. Hermiona czuła, jak cała radość, którą nosiła w sobie od paru
godzin, wyparowała w jednej sekundzie.
- Gdzie jest ten cholerny arystokrata?!!! – Krzyknęła
na cały salon, jednak nikt nie zwrócił na nią uwagi, bo nie udało jej się
zagłuszyć głośnej muzyki oraz rozmów „gości”. Rozejrzała się z mordem w oczach,
zaciskając pięści z całej siły. Kiedy go nie dostrzegła, ruszyła w kierunku
jego sypialni.
- Stój! Nie wchodź tam! – krzyknął Zabini,
jednak było już za późno.
Jednym ruchem otworzyła drzwi na całą
szerokość. W chwili, kiedy zobaczyła scenę rozgrywającą się na jej oczach,
zamarła. Wiedziała, że Malfoy nie żyje w czystości, jednak miała nadzieje, że
nigdy nie będzie musiała być tego świadkiem. Zobaczyła dwie blond czupryny. W
pierwszej chwili nie bardzo wiedziała, co tam właściwie się dzieje. Jednak,
kiedy lepiej się przyjrzała, zobaczyła dwie postacie, poruszające się w swoim
własnym tempie, pod czerwoną kołdrą. Poczuła, jak cała kolacja, którą niedawno
zjadła, podchodzi jej do gardła.
- Mówiłem ci, żebyś nie wchodziła! – Powiedział
z wyrzutem Blaise. Jednak było już za późno. Zobaczyła w oczach Malfoya
satysfakcję. Był zadowolony z tego, że nakryła ich w tak jednoznacznej pozycji.
Poczuła, że podchodzą jej do oczu łzy, jednak zagryzła z całej siły zęby, żeby
nikt nie mógł ich zobaczyć. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości.
Szczególnie w takim momencie.
- Długo tak będziesz jeszcze stała? Może
chcesz się dołączyć? – Powiedział, szczerząc się do niej. Była to dla niego
idealna chwila. Czuł olbrzymią satysfakcję, widząc jej minę. Teraz już był
pewien, że nie czuje do niego tylko nienawiści. Wreszcie odetchnął z ulgą. Nie
musiał sam żyć z tym uczuciem, które rozrywało go każdego dnia. Znów mógł
wrócić do codziennego dręczenia Gryfonki. Nagle, w ogóle niespodziewanie,
dziewczyna wyjęła różdżkę i z miną, która mogłaby zabić, mruknęła coś pod nosem
i wyszła. Chwilę zajęło Malfoyowi, zanim zrozumiał, co właściwie się stało.
Kiedy spojrzał na Caroline, leżącą zaraz pod nim, o mało nie dostał zawału.
Kolor jej skóry zmienił się na ciemnozielony. Spojrzał na swoje ręce. Czar
Hermiony nie oszczędził również jego.
***
- Stój. Zaczekaj! – Krzyknął Jacob, widząc jak
Gryfonka pędzi w nieznanym nikomu kierunku. Nie płakała. Była tak głęboko
wściekła, a zarazem spokojna. Nie żałowała, że rzuciła w nich zaklęciem.
Chociaż mogła oszczędzić dziewczynę, bo właściwie nigdy jej niczego nie
zrobiła. Wręcz przeciwnie. Zawsze była dla niej wyjątkowo miła. A niech to!
Zasłużyli sobie. Zatrzymała się. Na jej twarzy zagościła maska obojętności.
- Gdzie biegniesz? – Zapytał zdenerwowany
chłopak i złapał ją za ramiona, na wyciągnięcie swoich rąk.
- Możemy iść do ciebie? – Zapytała szybko
dziewczyna, nadal ukrywając twarz pod maską. Uśmiechnęła się do niego
delikatnie, jednak jej oczy nadal były niewzruszone.
- Taa… Tak. Pewnie, chodźmy. – Objął ją
ramieniem i ruszył w stronę swojego dormitorium. Kiedy dotarli do obrazu,
dziewczyna nadal czuła się ogłupiała i nawet nie wiedziała, kiedy Jacob
wypowiedział hasło i wpuścił ją do środka. Zobaczyła salon, tak bardzo podobny
do jej salonu. Rozejrzała się. Zobaczyła tylko dwie pary drzwi, co wskazywało
na to, że znajduje się tutaj tylko jedna sypialnia. Spojrzała na niego
pytająco.
- Tak, na razie mieszkam sam. Ale tylko do
końca tego tygodnia, ponieważ kończy się remont dodatkowych pokojów w Domach.
Już za tydzień będę spał w jednej sypialni, z zapewne chrapiącym,
współlokatorem – powiedział i puścił do niej oczko. Dziewczyna uśmiechnęła się
do niego i zaczęła zwiedzać pomieszczenie. Wszystko wyglądało tak samo, oprócz
tego, że kolorystyka nie przypominała żadnego z Domów. Tak naprawdę nie
interesowało jej szczególnie umeblowanie dormitorium. Próbowała odciągnąć w
czasie chwilę, którą planowała od pół godziny. Uznała, że to jest ten czas. Ten
odpowiedni i lepszego nie będzie. Odwróciła się szybko w stronę czarnowłosego
chłopaka, który stał na środku salonu i wpatrywał się w nią. Zmrużyła oczy,
odtrącając ostatnią, niewygodną myśl, i podeszła szybko do Jacoba, zarzucając
mu ręce na szyje. Pocałowała go najlepiej jak potrafiła. Przez chwilę był w
szoku, jednak nie minęła chwilę, a już trzymał ją na rękach, a ona oplotła go w
pasie nogami. Ruszył powoli w stronę sypialni, cały czas całując bez
opamiętania. Rzucił ją na łóżko i przyjrzał się jej. Przecież tego chciał. Cały
czas, właśnie tak wyglądał jego plan. Wręcz nie spodziewał się, że wszystko pójdzie
idealnie po jego myśli. Planował „ten dzień” na Balu, jednak ona widocznie nie
mogła się doczekać. Tym lepiej dla niego. Skończy szybciej tą całą szopkę.
Zaczął
powoli rozpinać koszulę, patrząc jej głęboko w oczy.
- Chodź szybciej! – Wykrzyknęła zniecierpliwiona
Gryfonka. Nie chciała dłużej czekać. Postanowiła, że dzisiaj odbędzie się jej „pierwszy
raz” i bała się, że może się rozmyślić. Uśmiechnął się do niej jak rasowy
podrywacz. Cieszył się, że dziewczyna jest już tak bardzo napalona i nie może
się go doczekać. Rzucił się w jej stronę i znów powrócił do namiętnych
pocałunków. Posadził ją sobie na kolanach i powoli rozpiął jej sukienkę. Na
szczęście pod spodem miała na sobie tylko majtki, więc nie musiał się za dużo
namęczyć. Jeden ruch i siedziała na nim tylko w bieliźnie. Czuła się
zawstydzona, gdy wlepiał oczy w jej piersi. Zakryła je delikatnie rękami, a ten
chwile później położył ją na plecach na łóżku. Nie wiedziała kiedy, a chłopak
leżał już na niej, równie nagi jak ona. Nie czekał zbyt długo, aby odebrać jej
niewinność. Chwilę później było już po wszystkim. Dziewczyna leżała na łóżku,
przykryta tylko narzutką i wpatrywała się w sufit, żałując, że do tego
dopuściła. Wszystko ją bolało, a Jacob już zdążył smacznie zasnąć. Zastanawiała
się, czy iść teraz do swojego dormitorium, czy przeczekać do rana. Postanowiła
jednak, że lepszą opcją będzie przespanie się tutaj, niż ponowne spotkanie z
Malfoyem. Czuła, że rano obudzi się z wielkim kacem moralnym, jednak czasu
cofnąć już nie mogła.
***
Hej wszystkim!
Rozdziały dodaje dość często, dopóki mam czas na pisanie. Wiem, że nie są super dopracowane i akcja nie jest zbyt rozwinięta, ale proszę o cierpliwość :)
A jeżeli dotrwałeś do końca, proszę - skomentuj! Każdy wasz komentarz dodaje mi skrzydeł i napędza do pisania :)
Buziaki!
Miałam nadzieje ze Draco im przerwie... Dlaczego mi się zdaje ze Jacob, się o nią założył?! Kocham twój styl pisania. I co ja... A juz wiem! Będzie jakieś Blinny?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
MadzikM
Wszystko w swoim czasie 😁 dziekuje pieknie za komentarz!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Witam, witam
OdpowiedzUsuńCzy możesz mi powiedzieć, co ty zrobiłaś? No już, tłumacz się. Dlaczego oni poszli do łóżka, hmmm? Dlaczego Draco im nie przerwał? Kurcze, nie mam do Ciebie siły normalnie. Mam nadzieję, że to naprawisz, bo jak nie to się policzymy.
Zapraszam na nowy rozdział
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Wszystko w swoim czasie :) Musicie dać mi szanse :)
UsuńBuziaki!
Nasz naprawdę fajny styl więc czyta się lekko i szybko. Co ta Hermiona wyrabia? Myślę jednak, że robi to wszystko z zemsty. Caroline udaje słodką idiotkę a tak naprawde jest wredną jędzą mam nadzieję, że coś jej się stanie. Czekam na kolejny rozdział oraz rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ktoś czeka na kolejny rozdział. :) Czuję wtedy, że nie piszę tylko dla siebie, co dodaje mi jeszcze większych skrzydeł. :) Mam nadzieje, że się nie zawiedziesz, a wręcz przeciwnie, coraz bardziej wciągniesz się w moją historię :)
UsuńBuziaki!
Byłam pewna,że tego nie zrobi z Jacobem! Szok! Oczywiście nie mówie, że całkowicie mi się to nie podoba, lubie być zaskakiwana,ale to dla mnie za dużo :D Bardzo przyjemny rozdział, postatam się komentować każdy kolejny rozdział. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń~Madzik
Jest może szansa na następny rozdział?
OdpowiedzUsuńPostaram się dzisiaj wrzucić kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuń