piątek, 2 września 2016

Rozdział 5

Pancy weszła tanecznym krokiem do Wielkiej Sali, omiotła pomieszczenie wzrokiem i gdy zobaczyła członków swojej paczki, ruszyła pewna siebie z satysfakcją na ustach. Usiadła naprzeciwko Malfoya i otworzyła oczy ze zdumienia.
- Co ci się stało, Dracusiu? – zapytała z przesadną słodyczą i troską w głosie. Chłopak spojrzał na nią z nienawiścią, a po chwili udał, że w ogóle tego nie usłyszał. Miał ochotę ją zamordować, gdy zwracała się do niego w ten sposób. Nawet jego własna matka nie zdrabniała tak imienia. Chwilę później ktoś opowiedział jej wymyśloną przez blondyna historię. Była urażona, że ktoś miał czelność atakować jej ukochanego. Jednak wiedziała, co poprawi mu humor.
- Draco, kiedy do nas wracasz? – zapytała rezolutnie, nakładając sobie śniadanie na talerz. Mafoy znów był zmuszony na nią spojrzeć
- Nigdy, dlaczego miałbym wrócić? – powiedział z goryczą i obrzydzeniem, że zadaje tak głupie pytania. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. Czyżby dyrektor nic nie zrobił sobie z informacji, które mu przekazała?
- Nie widziałeś się wczoraj z Dumbledorem? – niepotrzebnie ciągnęła tą rozmowę. Nagle zdała sobie sprawę z głupoty, jaką powiedziała. Malfoy cały zesztywniał i wykrzywił twarz z obrzydzeniem. Jego oczy ukazywały już tylko nienawiść.
- To ty zakablowałaś?! Dzięki tobie będę musiał spędzić resztę roku szkolnego w jednym dormitorium z tą szlamą! Mieliśmy umowę, a przez ciebie wszystko poszło się je*ać! Głupia idiotka! – chłopak wstał, targany gniewem. Popatrzył na nią ostatni raz z obrzydzeniem i szybkim krokiem wyszedł z Sali. Pancy jeszcze chwile siedziała w bezruchu i wpatrywała się w miejsce, gdzie przed chwilą była twarz Malfoya. Nagle zadrgała jej broda i równie szybko jak jej ukochany, opuściła śniadanie.
***
- Hej, nieznajoma! – krzyknął Jacob, kiedy zobaczył jak Hermiona próbowała przejść obok niego niezauważalnie, wlepiając oczy w podłogę. Czarnowłosy siedział na schodach niedaleko Wielkiej Sali, oparty łokciami o wyższe stopnie. Dziewczyna nie mogła odmówić mu uroku. Był jednym z najprzystojniejszych facetów, jakich kiedykolwiek widziała. Jednak trafił w nieodpowiedni moment. Gryfonka nie była w stanie się zaangażować, a nie chciała zrobić mu niepotrzebnych nadziei. Wiedziała, że w końcu będzie musiała z nim porozmawiać, jednak nie spodziewała się, że nastąpi to zaraz po śniadaniu. Rozbolał ją brzuch na myśl o tej rozmowie. Nigdy wcześniej nie musiała odtrącać czyichś zalotów, bo w rzeczywistości nie miała zbyt dużego powodzenia. Była wręcz zdziwiona, że taki idealny facet zwrócił w ogóle na nią uwagę. Może właśnie przez to czuła, że nic z tego nie wyjdzie. Nie mogła zaufać mężczyźnie, który może mieć każdą, a wybiera właśnie ją. Małą, szarą myszkę. Kujonice, która nie jest nawet czystej krwi.
- Hej, Jacob. Przepraszam, nie zauważyłam cię – powiedziała zmieszana, jak by nakrył ją właśnie na wielkim kłamstwie
- Nic się nie stało, piękna! Cieszę się, że cię widzę. Chciałbym pogadać o… sama-wiesz-czym. Wyszło trochę niezręcznie. Nie miałaś później nieprzyjemności? – zapytał z autentycznym zainteresowaniem.
- Nie, dlaczego miałabym mieć? – zapytała zdziwiona Gryfonka
- Myślałem, że Draco zrobił ci jakąś awanturę. Pies ogrodnika. Sam nie weźmie, a nikomu nie da. Jest o ciebie cholernie zazdrosny. Byliście kiedyś razem czy co? – Jacob poklepał miejsce obok siebie, dając znać Hermionie, żeby usiadła obok niego. Jednak dziewczyna była w takim szoku po jego słowach, że nie była w stanie nawet mrugnąć
- Słucham? Malfoy zazdrosny? O MNIE? – Brązowowłosa parsknęła śmiechem. To było niedorzeczne. To była najbardziej zwariowana rzeczy jakąkolwiek usłyszała.
- Nie wiem jakie są między wami relacje i o co tak naprawdę w tym chodzi. Ale, jak rozumiem, nic was nie łączy?
- Łączy. Nienawiść. Tylko i wyłącznie. Walczymy ze sobą ósmy rok. – powiedziała z nutą goryczy w głosie. Tak, to dobre słowo. Była rozgoryczona. Miała już dość wiecznych kłótni i przytyków. Już od dłuższego czasu zmieniła taktykę. Starała się walczyć do samego końca. Nie poddawać się, po każdym słowie „szlama”. Pokazać mu, że wcale nie jest gorsza. Ale czuła, że nadal to nie jest to. Nie trafiła, a miała wrażenie, że wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej go rozjuszyła. Malfoy stał się groźniejszy niż poprzednio. Nigdy wcześniej jej nie dotykał. Teraz, gdy już przekroczył granicę, nic go nie powstrzymuje. Miała nadzieje, że ten ostatni rok minie szybko, jednak kara, jaką wymierzył im dyrektor, nie pozostawiała żadnych złudzeń. Prędzej czy później się pozabijają.
- Dlaczego? Co się takiego stało, że się nienawidzicie?
- Nie mam pojęcia. Po prostu, kiedy przyszliśmy do szkoły, a on dowiedział się, że moi rodzice są mugolami, rozpoczął wojnę. Nie wiem czym to jest spowodowane, bo nie jestem jedyną „mugolaczką” w szkole. A on uwziął się tylko na mnie. To znaczy, dla wszystkich jest niemiły, ale to co robi ze mną, przechodzi ludzkie pojęcie – powiedziała ze zrezygnowaniem i dotarło do niej, że nie wie po co mu to wszystko opowiada. Miała wrażenie, jakby się trochę tłumaczyła. – No nic. To o czym chciałeś gadać? Malfoy nie jest dobrym tematem zaraz po śniadaniu.
- Taaak. Chciałem cię przeprosić. Tak bardzo mi się spodobałaś, że nie mogłem się powstrzymać, żeby cię nie pocałować. Swoje pragnienia przełożyłem nad twoje i mam wrażenie, że przez to zraziłem cię do siebie. Chce się z tobą przyjaźnić. Nie oczekuje od ciebie niczego więcej. Tym bardziej, że byłaś wobec mnie fair i sama wcześniej mi o tym powiedziałaś. – Jakim on był dobrym mówcą. Kiedy wypowiadał słowa, dziewczyna czuła każde z nich. Był przystojny, inteligentny i wszystkie jego cechy były idealne. Nie mogła wręcz w to uwierzyć. Była nim oczarowana, lecz wiedziała, że to nie jest tym mężczyzny, w którym mogłaby się zakochać. Zawsze ciągnęło ją do drani a nie dobrze ułożonych chłopców. Potrzebowała odmiany, szaleństwa, a nie faceta z jej charakterem. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- Masz ochotę się przejść? Muszę lecieć po książki, bo za pół godziny zaczynam zajęcia. Możesz iść ze mną, jeżeli masz ochotę – zapytała Gryfonka, po tym jak spojrzała na zegarek.
- :Pewnie, chodźmy. Ja dzisiaj zaczynam trochę później, od eliksirów. Podobno mamy już do was dołączyć – wstał, podał jej rękę, by jej również pomóc wstać i puścił do niej oczko.
            Całą drogę do dormitorium Hermiony śmiali się i żartowali. Czuła się cudownie w jego towarzystwie, jakby znali się od lat. Kiedy dotarli pod obraz, dziewczyna poprosiła kolegę, aby poczekał chwilę. Czuła, że to nie jest jeszcze czas na zapraszanie go do sypialni. Szybko wybrała książki potrzebne na dzisiejsze zajęcia, włożyła jej do torby i już miała udać się z powrotem do drzwi, lecz zatrzymała się jeszcze przed lustrem. Zobaczyła na swojej twarzy uśmiech i roześmiane oczy. Zwróciła swój wzrok trochę niżej, na półkę toaletki. Bez długiego zastanawiania, wzięła swoje ulubione perfumy i rozpyliła w miejscach, gdzie najdłużej się utrzymują. Rzuciła sobie w lustrze jeszcze krótki uśmiech i szybko wyszła z sypialni, bo wiedziała, że czas płynął nieubłagalnie i zaraz spóźni się na zajęcia. Wyskoczyła zza obrazu radosnym krokiem, jednak to co zastała, wprawiło ją w osłupienie. Zobaczyła dwóch mężczyzn, obróconych twarzami do siebie i celujących do siebie różdżkami. Mieli miny, jakby całe ich życie zależało od tego pojedynku. Hermiona wciągnęła głośno powietrze.
- Co wy wyrabiacie? – zapytała cichym głosem, bo nie wiedziała, co było powodem tej groźnej sytuacji. Mogło się wydawać, że tych dwóch tak różnych od siebie chłopaków, właśnie miało rozpocząć najważniejszą walkę w swoim życiu.
- Granger, wracaj do dormitorium – stała w osłupieniu dłuższą chwilę. Co? Dlaczego Malfoy miałby kazać jej się schować. Co go obchodziło moje życie?
- Co? Nie mam mowy! Przestańcie! Co wam odbiło?! – wykrzyczała rozjuszona. Chłopcy spojrzeli na nią, jakby pierwszy raz zobaczyli ją na oczy. Stała z zaciśniętymi pięściami wzdłuż tułowia i oddychała głośno. Miała już tego dość, że wszyscy ją traktowali jak małe dziecko. Miała nadzieje, że po wojnie się to zmieni, jednak jeszcze bardziej dało się odczuć, że wszyscy traktują ją jak sierotkę. Pod wpływem złości i chęci zbuntowania się, stanęła szybko między nimi, plecami do Ślizgona. Mogło się wydawać, że chce go ochronić, jednak spojrzała głęboko w oczy czarnowłosego.
- Jacob, co się stało? Przestań, proszę. To na pewno nie jest tego warte. Chodźmy, odprowadzę cię i pogadamy – powiedziała najłagodniej jak potrafiła, żeby żaden wyższy dźwięk go nie zirytował i nie wywołał walki. Chłopak spojrzał na nią powoli, zdejmując wzrok z blondyna. Napotkał na jej oczy, pełne przyjaźni i prośby. Twarz mu zadrgała, jak by walczył sam ze sobą, po czym wyciągnął rękę w jej stronę. Hermiona uśmiechnęła się do niego z ulgą i poddała mu swoją dłoń, a drugą dotknęła jego pleców, kiedy się odwracał i prowadziła go delikatnie w stronę korytarza. Przy samym zakręcie odwróciła głowę, żeby sprawdzić czy Malfoy już sobie poszedł. Całą drogę zastanawiała się czy blondyn będzie miał na tyle honoru, aby nie rzucić im w plecy jakimś zaklęciem. Jednak, kiedy się odwróciła, zobaczyła, że chłopak nadal stoi i się w nich wpatruje, już jednak z opuszczoną różdżką.
- Jacob, powiedź mi, co tam się wydarzyło? – zapytała powoli, kiedy dochodzili już klasy, w której Hermiona zaczynała zajęcia.
Chłopak spojrzał na nią. Przez chwilę wyglądał, jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał.
- Właściwie o nic takiego. Znasz Malfoya i jego odzywki najlepiej. Chciał sprowokować kłótnie i mu się udało, nic więcej.
- Ale żeby aż tak? Przecież gdyby rzeczywiście doszło do walki, mogliby was nawet wyrzucić ze szkoły. Czy byłoby tego warte? – zapytała z rozpaczą. Wiedziała jak bardzo nienawidził jej blondyn i była do tego przyzwyczajona, jednak rzadko kiedy udawało mu się sprowokować innych do tego stopnia. Musiało się wydarzyć coś naprawdę wielkiego.
- Nie przejmuj się tym. Facet to facet. Czasami nie panuje nad sobą i wychodzą wtedy takie akcje. Przecież nic byśmy sobie nie zrobili. Żaden z nas nie chciał ustąpić i wyszło jak wyszło. Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć – powiedział i zrobił skruszoną minę. Wyglądał jak mały kotek, który chce coś wyprosić od swojego właściciela. Wyglądał tak słodko, że nie potrafiła się opanować i uśmiechnęła się do niego.
- Dobra, obgadamy to kiedy indziej. Teraz muszę lecieć. Pa! – powiedziała do niego i ruszyła szybko w stronę drzwi. Odwróciła się jeszcze na koniec i zobaczyła, że chłopaka już nie ma. Sama nie wiedziała dlaczego, ale miała nadzieje, że poczeka aż wejdzie do klasy, odprowadzając ją wzrokiem. Poczuła lekki zawód i zamknęła za sobą drzwi.
            Cały dzień coś nie dawało Hermionie spokoju. A był to powód dziwnego zachowania u mężczyzn. I do tego jeszcze „martwiący się” Malfoy? Dlaczego kazał wrócić jej z powrotem do dormitorium? Dziewczyna chodziła cały dzień z głową w chmurach. Jej przyjaciele do niej zagadywali lub opowiadali różne historie, jednak brązowowłosa kiwała tylko głową i uśmiechała się przyjaźnie. Bała się, że powodem porannej kłótni była ona, we własnej osobie. Nie chciała tego, wolała żeby chłopcy pokłócili się o własne przekonania lub tak o, po prostu. Jednak przeczucie mówiło jej co innego. Czuła, że od Jacoba niczego więcej nie wyciągnie, więc postanowiła pogadać z „drugą stroną”. Przygotowywała się psychiczne na pogadankę, którą zaplanowała na wieczór. Wiedziała, że Malfoy może ją od razu zbyć, wyzywać ją lub w ogóle udać, że jej nie słyszy. Jednak postanowiła zaryzykować i wykorzystać wszystkie możliwości, które dałyby jej odpowiedź. Jeżeli plan się nie powiedzie, da sobie spokój. Wtedy niech sami załatwiają swoje problemy.
            Przyszedł czas na eliksiry. Dziewczyna szła powoli w stronę lochów, ociągając ten nieszczęsny moment. Lubiła ten przedmiot, jednak nauczyciel, który go prowadził, nie stwarzał zbyt wielu okazji, aby ktokolwiek czekał na ten przedmiot. Chwilę później siedziała już przy biurku obok Luny.
- W związku z tym, że dołączyły do nas nowe osoby, jestem zmuszony rozbić wasze zespoły i połączyć was w pary z kimś innym, abyście pomogli nowym odnaleźć się w naszym programie nauczania. Więc… rozsiądźcie się, a ci, którzy dopiero przyszli, dołączcie do wybranego partnera.
            Hermiona dostrzegła, jak Luna szybko rusza w stronę ławki niedaleko Nevilla. Nie miała jej tego za złe. Wiedziała, że przyszło za mało osób, żeby każdy miał nową osobę w swoim zespole, więc blondynka miała nadzieje, że nikt nie wybierze ani jej, ani jej chłopaka.
-Można? – Hermiona odwróciła się szybko i zobaczyła uśmiechniętego Jacoba.
- Pewnie, siadaj – poklepała miejsce obok siebie. Cieszyła się, że będzie z nim pracować. Czuła, że jego inteligencja przyniesie im dobrą współpracę. Rozejrzała się po Sali. Wszyscy już zajęli miejsca. Zobaczyła, że Luna siedzi z Nevillem i patrzą sobie romantycznie w oczy, trzymając się za rękę pod stołem. Uśmiechnęła się sama do siebie. Nagle poczuła, że ktoś się jej przygląda. Ujrzała Malfoya, który miał nienawiść wypisaną na twarzy. Jednak się pomyliła, ponieważ nie patrzył na nią, tylko wbijał wzrok w plecy Jacoba. Podniosła jedną brew i z zaciekawieniem czekała aż zobaczy ten gest. W końcu blondyn dostrzegł, że się w niego wpatruje i przez ułamek sekundy było widać zdziwienie na jego twarzy. Jednak po chwili znów przybrał maskę obojętności. Obok niego siedziała Caroline. Była odwrócona tyłem i rozmawiała radośnie z jakąś koleżanką. Hermiona westchnęła. Mogła się tego spodziewać.
- Plan jest niezmienny. Robicie to samo, co przed zmianą partnerów. Powodzenia.
            Luna zostawiła jej wszystkie składniki, więc nie było potrzeby znów przeciskać się w składziku. Dziewczyna nie  była w ogóle zdziwiona, że pracowało im się dobrze. Jacob był rzeczywiście bardzo mądry, miał wiedzę porównywalną do niej samej. Poczuła lekkie uczucie rywalizacji, jednak za chwilę jej przeszło. Jest dorosła, a zachowuje się jak dziecko. Może się przecież podzielić pierwszym miejscem.
***
            Jedząc kolację przyglądała się co jakiś czas Malfoyowi, zastanawiała się czy pójdzie od razu do dormitorium. Próbowała sczytać z jego ust, czy aby się właśnie z kimś nie umawia.
- Hermi, co jest z tobą? Jesteś dziwnie cicha i nieobecna – zapytała z troską Ginny, między jednym kęsem a drugim. Odwróciła się, aby zrozumieć, gdzie wpatruje się przyjaciółka i zmarszczyła brwi, kiedy wszystko już było jasne. – Hermiono! Co ty wyprawiasz?
- Oh, przepraszam. Zamyśliłam się. Co mówiłaś? – zakłopotała się brązowowłosa i spojrzała w oczy rudej przepraszająco.
- Ehh. Już nie ważne. Co dzisiaj robisz? Może wpadnę do ciebie?
- Taaak, pewnie, wpadnij. Ale czy możemy to przełożyć o godzinę? Muszę coś załatwić – powiedziała Hermiona, nie patrząc w oczy przyjaciółki. Bała się, że przyjaciółka zna ją na tyle, by poznać, że coś jest nie tak. Chciała jej o wszystkim powiedzieć, ale nie w tej chwili. Najpierw musi załatwić sprawę z Malfoyem.
- Jasne, nie ma sprawy. I tak muszę wrócić jeszcze do dormitorium – powiedziała i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
            Hermiona zobaczyła, że blondyn wstaje od stolika, strącając rękę Pancy, która była uwieszona u jego boku. Powiedział coś na odchodne i ruszył w stronę drzwi, jak zwykle dostojnym krokiem. Nie dał nikomu zapomnieć o swoich arystokratycznych korzeniach. Było to po nim widać na każdym kroku, w chodzie, w mowie i ogólnym zachowaniu. Przez chwilę dziewczyna zapatrzyła się na tyły Ślizgona, jednak zaraz się opamiętała i również ruszyła w stronę drzwi. Pomachała na pożegnanie przyjaciołom i przekroczyła próg. Nagle wpadła na coś twardego.
 - Granger. Po pierwsze to już zaczyna robić się irytujące. Przestaniesz w końcu na mnie wpadać? A po drugie, czego chcesz? Widziałem, jak się na mnie lampisz i nie życzę sobie tego. Szlamowaty wzrok działa źle na moje trawienie – powiedział z wyższością i ironią w głosie, patrząc na nią jak na ostatnią idiotkę.
- Ja.. Chciałam z tobą pogadać. Ale nie tutaj. – powiedziała i wyprostowała się dumnie. Wiedziała, że zaraz ją wyśmieje lub zrobi cokolwiek w swoim malfoyowskim stylu.
- A gdzie, Granger? Może w schowku na miotły? Powiedz po prostu, że chcesz pobyć ze mną sam na sam – powiedział, zakładając ręce na piersi i odsuwając się od niej na małą odległość, żeby lepiej widzieć jej zawstydzenie. Dziewczyna jak na zawołanie zrobiła się czerwona. Jednak nie dlatego, że ją zawstydził. Powodem była jej wyobraźnia, która tworzyła już wizję „sam na sam” z Malfoyem w schowku.
- Chyba śnisz. Wolałabym w miejscu, gdzie mogę się odsunąć od ciebie na milion kroków – powiedziała, szybko odrzucając od siebie te „ciasne” myśli.
- Dobra, dobra. Ja już cię znam Granger. Pożerałaś mnie dzisiaj wzrokiem na kolacji, a teraz udajesz, że jestem ci obojętny – powiedział, coraz lepiej się bawiąc
- Nie jesteś mi obojętny – powiedziała Hermiona, patrząc mu odważnie w oczy. Zbiła blondyna z tropu. Ale jak to? Co ona mówi? Tak już, po zabawie? Zrobił zdziwioną minę, a ona kontynuowała.
- Nie jesteś mi obojętny, bo czuję do ciebie tak nieograniczoną nienawiść, że zająłeś już wyjątkowe miejsce w moim sercu. Możesz być z siebie dumny – skapitulowała. Spojrzała ostatni raz w zdziwione oczy chłopaka, odwróciła się na pięcie i poszła do dormitorium. To nie było tego warte. Czuła, że i tak niczego się nie dowie, a zepsuje jej humor na cały wieczór. Uznała, że jeżeli ma jeszcze prawie całą godzinę do odwiedzin Ginny, to załatwi coś szczególnego na babski wieczór. Szybko zawróciła i wbiegła po schodach. Stanęła pod wejściem do dormitorium Puchonów i czekała, aż się ktoś pojawi. Nagle obraz się odsunął i zobaczyła w nich Zachariasza Smitha.
- Oho! Czekasz na mnie? – zapytał i uśmiechnął się do niej zadziornie
- A żebyś wiedział! Słyszałam, że masz pewne „rzeczy” na sprzedaż? – zapytała Gryfonka, patrząc mu odważnie w oczy. Chłopak nagle zrobił dziwną minę i zbladł. Wyglądał, jak by miał zaraz paść na zawał.
- Co?! Nieee, oszalałaś? Skąd masz takie informacje? – Zaczął się jąkać. Nagle Hermiona zrozumiała, że on się jej boi. Boi się, że naskarży na niego, a jego mały biznes upadnie. Nie o to jej chodziło.
- Zachariasz, spokojnie. Nie nakabluje na ciebie. Wręcz przeciwnie. Chce coś od ciebie kupić – powiedziała i uśmiechnęła się krzepiąco. Widziała, jak ulga pokrywa jego bladą twarz.
- Oh, to zmienia całkiem postać rzeczy. Wchodź – powiedział i odsunął się od drzwi, zapraszając ją do środka. Pokój Wspólny Puchonów, był urządzony w tym samym stylu co Gryfonów, jednak przeważały tutaj kolory żółty i czarny. Uczniowie siedzieli już w fotelach i na kanapach, ciesząc się wieczorem w towarzystwie przyjaciół. Nikt nawet nie zauważył jej obecności. Szła równym krokiem za Zachariaszem. Wspięli się po krętych schodach i weszli do jakiegoś pomieszczenia. Było tak całkowicie ciemno, jednak kiedy chłopak zapalił światło, Hermiona dostała szoku. W całym pokoju stały regały, sięgające sufitu. Aż uginały się pod ciężarem wszystkich butelek. Dziewczyna podeszła do nich powoli. Można było tam znaleźć najróżniejsze alkohole świata. Od różnego rodzaju lokalnych piw, aż do najdroższych szampanów.
- Robi wrażenie, co? Czego potrzebujesz? – powiedział dumny Smith.
- Taaak, rzeczywiście. Nie spodziewałam się, że macie tu cały składzik. Ewentualnie parę butelek ukrytych pod łóżkiem. – odpowiedziała, nie spuszczając wzroku z tego niecodziennego widoku. – Chciałam kupić wino. Przychodzi do mnie przyjaciółka i… - zaczęła Gryfonka, jednak chłopak nie pozwolił jej dokończyć.
- Białe, różowe, czerwone? Słodkie, półsłodkie, półwytrawne, wytrawne? Z wyżej półki czy może do „zapicia smutków”? – zaczął wypytywać jak prawdziwy znawca. Spojrzała w końcu na niego i się uśmiechnęła.
- Długo tutaj to stoi? – zapytała, autentycznie ciekawa, jak udało im się ukryć takie „magiczne” pomieszczenie przed nauczycielami
- Od zawsze. Przejmujemy to od wcześniejszych roczników. To trochę taka mała spuścizna – powiedział i puścił do niej oczko
- I nigdy żaden nauczyciel się nie domyślił? – zapytała zdziwiona
- A myślisz, że gdzie oni się zaopatrują w najwyższej jakości alkohole? – powiedział po cichu, z dumą w oczach. Hermiona spojrzała na niego ze zdziwieniem na twarzy. No tego się nie spodziewała. Wolała już zakończyć ten temat, bo jej światopogląd zaczął podupadać.
- Chciałabym różowe, słodkie. Nawet dwie butelki – powiedziała uśmiechnięta. Zachariasz pokiwał głową ze zrozumieniem i machnął ręką, żeby za nim poszła. Podeszli do jednego z regałów, gdzie stały podłużne, litrowe butelki. Zawartość była idealnie różowa.
- Dobrze, w takim razie powiedź mi, jaki mamy budżet? – zapytał jak profesjonalista
- Hm, zaproponuj mi coś z tej średniej półki. Nie chce przepłacać, ale nie chce, żeby czuć było tylko siarkę – powiedziała, uśmiechając się cały czas
- W takim razie to będzie idealnie – zachowywał się jak specjalista. Wyciągnął jedną z butelek i zaprezentował jak kelner w drogiej restauracji – Jest to wino sprowadzone prosto z Włoch, o przyjemnym aromacie wiśni i cytrusów, ze świeżą nutką mięty i tymianku. Jest gładkie i orzeźwiające, jestem pewien, że wam zasmakuje.
- Wow, naprawdę się na tym znasz. Ile za butelkę? – zapytała dziewczyna z wielkim podziwem
- 20 galeonów za butelkę – powiedział i machnął ręką, jakby chciał powiedzieć, że to mała suma, za taki specjał.
- No dobra, wezmę dwie – powiedziała i wyciągnęła pieniądze z kieszeni. Miała nadzieję, że naprawdę będzie warte swojej kwoty.
            Wracają, pogratulowała sobie sprytu, że nie zdecydowała się na przebranie po zajęciach, tylko poszła na kolację w szacie. Dzięki temu mogła schować dwie butelki pod przykryciem, z nadzieją, że nikt nie będzie się zastanawiał, co to za wybrzuszenie. Wpadła szybkim krokiem do dormitorium i będąc pewna, że nie zastanie Malfoya, wyciągnęła je od razu spod okrycia. Jednak się pomyliła.
- Oho! Granger będzie piła ze smutku. Jakie to żałosne – powiedział głośno blondyn, dumny ze swojego refleksu. Siedział na kanapie przed kominkiem z piwem kremowym w ręku i wpatrywał się w ogień. Chwilę wcześniej zastanawiał się, czy nie będzie lepiej, jeżeli powie o co tak naprawdę poszło z tym nowym. Jednak nie wiedział jak to ubrać w słowa, aby ominąć niewygodny dla niego temat. Sam nadal nie wiedział, dlaczego kazał jej wrócić do dormitorium. Chciał załatwić sprawę z nim sam na sam. Wiedział, że musiałby powiedzieć parę słów o Gryfonce, jednak nie chciał tego robić w jej obecności. Jeszcze za dużo by sobie pomyślała.
- Myślę, że to nie twoja sprawa, z jakiego powodu będę piła. Czy ze smutku czy ze szczęścia, zajmij się sobą – powiedziała, uniosła dumnie głowę i ruszyła do swojego pokoju.
- Uważaj na niego – powiedział cicho, nie odwracając głowy. Miał nadzieje, że ona go nie usłyszy, a będzie miał czyste sumienie, że powiedział to na głos
- Słucham? – Gryfonka zatrzymała się w miejscu i znieruchomiała, wpatrywała się z zawziętością w potylicę blondyna. Uznała, że prędzej wypali mu wzrokiem dziurę, niż mu odpuści i zrezygnuje z dowiedzenia się prawdy.
- Po prostu na niego uważaj. Nie muszę nic więcej dodawać. To i tak już zbyt dużo. Znaj moją dobroć – powiedział, czując nadzieje, że może jednak dziewczyna da sobie spokój i odpuści. Jednak przeczucie mówiło co innego. Nie pomylił się. Gryfonka szybko znalazła się przed nim i wpatrywała się w niego z oczekiwaniem w oczach.
- Czy mógłbyś mi to wyjaśnić? Bo raczej „uważaj na niego” wyrzucone z twoich ust, nie jest zbyt dobrym usprawiedliwieniem – powiedziała zniecierpliwiona
- Powtarzam, nic więcej nie musisz wiedzieć. W zasadzie nic mnie nie obchodzisz, ale jeżeli coś ci się stanie, to najpewniej będę pierwszym podejrzanym. A już mam dość procesów. – Splótł ręce i założył je za głowę, patrząc wyzywająco na współlokatorkę. Starał się obrócić to w żart, jednak mina Gryfonki wskazywała, że wcale nie jest jej do śmiechu.
            Dziewczyna patrzyła jeszcze chwilę w oczy Dracona, szukając małej iskierki, która powiedziałaby jej, że jeżeli dobrze go przyciśnie, to o wszystkim jej opowie. Jednak Malfoy definitywnie zakończył ten rozdział i nie chciał do niego wracać. Ostrzegł ją, chociaż wcale nie powinien, a teraz niech da mu spokój. Hermiona westchnęła i poszła do swojej sypialni. Zdjęła szaty i mundurek, a na bieliznę założyła szlafrok, który lekko przewiązała na biodrach. Postanowiła wziąć prysznic, zanim przyjdzie jej przyjaciółka. Był wrzesień, jednak pogoda nie ustępowała. Przez cały czas temperatura nie malała poniżej 25 stopni, a mundurek i szata, które były wymagane, wcale nie pomagały. Wyszła szybkim krokiem i nawet nie zauważyła, że jedna ze szlufek jej szlafroka, zahaczyła się o klamkę. Z całym impetem przekroczyła próg, a okrycie, które jeszcze przed chwilą ochraniało jej ciało, leżało bezwiednie, uwieszone na drzwiach, które się automatycznie za nią zatrzasnęły. Hermiona wciągnęła głośno powietrze, a jej ciało całe sparaliżowało. Spojrzała na Malfoya, który właśnie parę metrów przed nią, wyciągał z barku kolejne piwo. Kiedy zobaczył dziewczynę i zrozumiał sytuację, na jego twarzy wykwit niekontrolowany uśmiech. Patrzył na nią i starał się nawet nie mrugać. Chciał zapamiętać każdy centymetr jej ciała, okryty delikatną, koronkową bielizną w kolorze białym. Wyglądała pięknie, a on zapomniał na chwilę, że jest przemądrzałą szlamą, której nienawidzi.
- Granger – powiedział zachrypniętym głosem, patrząc na nią zza pół przymkniętych powiek, robiąc powoli kroki w jej stronę. Dziewczyna była tak zszokowana całą sytuacją, że nadal nie mogła się otrząsnąć i stała jak posąg wpatrując się w blondyna. Poczuła lekkie uczucie w brzuchu, kiedy zobaczyła jak na nią patrzy. Nie mogła zaprzeczyć, to uczucie było miłe. Czuła, że mu się podoba i było to satysfakcjonujące. Był tylko facetem, a jego testosteron zapanował nad jego rozumem. Chciała zawrócić, schować się, jednak postanowiła sprawdzić jaki będzie dalszy ciąg tej sytuacji. Podszedł do niej, na odległość dwóch kroków. Taksował ją wzrokiem od góry do dołu, nie omijając żadnego skrawka ciała. Zatrzymał się chwilę dłużej na jej piersiach, ponieważ delikatnie różowe sutki prześwitywały przez delikatny materiał. Nie spodziewał się, że ich rozmiar jest całkiem imponujący. Zawsze ukrywała te skarby pod wielkimi swetrami, za dużymi bluzkami lub po prostu pod szatą. Był pewien podziwu dla jej ciała. Był zdziwiony, dlaczego dziewczyna nie uwypukla swoich kształtów tylko je zasłania. Kiedy już dokładnie ją obejrzał i przestał kontemplować nad jej pieprzykami, które układały się w kształt serca, zaraz nad jej piersią, spojrzał jej w oczy i poczuł się, jakby wylał ktoś na niego kubeł zimnej wody. Hermiona patrzyła na niego z nienawiścią i obrzydzeniem, oraz satysfakcją w jednym. Była dumna, że doprowadziła go do takiego stanu, a nie kiwnęła nawet palcem. Malfoy z rozmarzonej miny znów przybrał maskę.
- Długo jeszcze będziesz mnie tak oglądał? Może mam się odwrócić? – zapytała z ironią
-Nie mam nic przeciwko – powiedział z przekąsem i uśmiechnął się do niej jadowicie. Chciał ją zawstydzić, jednak Gryfonka nie dała się tak łatwo. Spojrzała na niego bojowo.
- Ty masz, Malfoy, jakieś rozdwojenie jaźni. Całkiem niedawno twierdziłeś, że jestem nic nie wartą szlamą i nikt nawet na mnie nie spojrzy. A właśnie widzę, jak największy hipokryta i zakochany w sobie arystokrata, ślini się na mój widok – powiedziała głośno, akcentując ostatnie słowa. Była z siebie dumna, jednak wolałaby nie używać do tego swojego ciała.
- Coś ci się pomieszało, Granger. Nie ślinie się na twój widok, tylko patrzę jak wygląda z bliska szlam – powiedział jadowitym tonem, próbując zmiażdżyć ją wzrokiem.
- Oh, naprawdę? Wybrzuszenie w twoich spodniach mówi mi co innego – powiedziała, udając zdziwienie. Czuła się dość niekomfortowo, rozmawiając z nim w ten sposób, jednak wiedziała, że musi grać na tych samych zasadach. Malfoy od razu spojrzał w dół i stał tak dłuższą chwilę.
-SIEMA! Już jestem, parę minut za wcześnie, ale jakoś tak wy… co jest?!
            Oczywiście Ginny musiała wpaść w najbardziej nieodpowiednim momencie. Stała na środku salonu i po wejściu do środka, zajęło jej chwilę, zanim zrozumiała co widzi.
- Ginny, to nie tak! – Krzyknęła Hermiona i spiorunowała Malfoya wzrokiem. Szybko sięgnęła po szlafrok i nałożyła go na siebie – Chodź, wszystko ci wytłumaczę. Przyjaciółka patrzyła na nią nadal w ciężkim szoku, jednak pokiwała powoli głową i ruszyła w jej stronę. Przechodząc obok blondyna, zmierzyła go od góry do dołu i zatrzymała wzrok na jego spodniach.
- Jesteś obrzydliwy, Malfoy – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi od sypialni Hermiony.
- CO TO BYŁO?! – krzyknęła rudowłosa, machając rękami w górę i w dół, jak poparzona
- Zaraz ci wszystko opowiem, ale przestań już się tak wydzierać – powiedziała spokojnie brązowowłosa, zakładając na siebie dres. Stwierdziła, że wykąpie się później.
***
            Po drugiej stronie drzwi Malfoy siedział znów na kanapie. Tym razem nalał sobie Ognistej, bo czuł, że nie przetrawi tej sytuacji na trzeźwo. Cały czas miał przed oczami półnagą dziewczynę, jej brzoskwiniową skórę, zastanawiając się cały czas jaka jest w dotyku.
- POJEBAŁO MNIE?! – krzyknął nagle, rozumiejąc o czym myśli. Ona jest nic nie wartą szlamą, obrzydliwą i zarozumiałą. Nie dotknąłby jej nawet kijem. Pomyślał i na raz wypił całą zawartość szklanki i poczuł znajome palenie w gardle. Pomyślał, że to idealny moment na zapalenie papierosa. Rzadko to robił, jednak zawsze miał przy sobie paczkę, jak by sytuacja wymagała radykalnych środków na odstresowanie. Wyciągnął jednego i podszedł do okna. Na dworze było już ciemno, niebo było idealnie przejrzyste, nie było widać ani jednej chmury. Złapał za klamkę i pociągnął, a okno rozwarło się na całą szerokość. Oparł łokcie na parapecie po drugiej stronie framugi i odpalił fajkę. Patrzył zafascynowany w gwiazdy, doceniając ich urok, jednak nigdy by się do tego nie przyznał. Zawsze lubił noce. Były spokojne i pozwalały mu na przemyślenia. Kiedy spędzał wakacje w domu, potrafił leżeć do świtu w ogrodzie mamy, ukryty, tak aby nikt go nie znalazł i wpatrywać się w niebo. To była jego mała tajemnica, bo stawał się wtedy inny. Bardziej wrażliwy, sentymentalny. Nigdy nie chciał, aby ktokolwiek zobaczył w nim cechy, które mógłby potem wykorzystać przeciwko niemu. Dlatego zawsze udawał twardego jak skałę i przed nikim się nie otwierał. Nawet nie był pewny czy potrafi. Ojciec wyszkolił go na bezwzględnego dupka. Zamyślił się, zastanawiając się czy jednak może mógł opowiedzieć o sytuacji z Jacobem. Jeżeliby mu uwierzyła, to na pewno nie chciałaby już więcej z nim rozmawiać, a on miałby spokój.
Szedł spokojnym krokiem w stronę dormitorium. Zjadł całkiem pożywne śniadanie, które poprawiło mu humor. Pogwizdywał sobie pod nosem, nieznaną nikomu melodię. Do czasu, gdy zobaczył czarnowłosego chłopaka opierającego się o ścianę, zaraz obok wejścia do jego dormitorium. Uzbroił się w swoją maskę perfekcyjnego pokerzysty i podszedł do niego.
- Co tak stoisz? Dziewczyna nie zaprosiła cię do siebie? Jakie to smutne – powiedział jadowicie i uśmiechnął się do niego z ironią.
- Myślę, że to nie twój interes, Malfoy – odpowiedział mu Jacob i spojrzał na niego takim wzrokiem, że blondyn nie pomyślał, że mógłby  mieć w swoim repertuarze. Grzeczny i ułożony chłoptaś, kujon pokroju Granger, patrzył na niego w sposób, którym nawet Czarny Pan by nie pogardził.
- Myślę, że to jednak mój interes, bo wystajesz tutaj jak żałosny piesek, pod moim dormitorium – na chwilę dziwny sposób bycia Jacoba zwalił go z pantałyku, jednak doszedł już do siebie.
- Nie bój się, już niedługo będę jego stałym bywalcem. Przyzwyczaj się do mnie, bo możemy często spotkać się w drodze do łazienki – uśmiechnął się do niego jadowicie. Nagle Malfoy wybuchnął nieopanowanym śmiechem. Śmiał się dłuższą chwilę, aż powiedział:
- Ty na serio myślisz, że ona cię wpuści do swojego królestwa? Jestem pewny, że jej dziewictwo jest chronione wieloma zaklęciami, których na pewno nie zdejmie przed takim plastusiem, jak ty – powiedział, ciągle się śmiejąc. Jednak zauważył, że jego słowa wcale nie zrobiły na nim wrażenia. Stał cały czas w tej samej pozycji i uśmiechał się ironicznie. A nawet można byłoby powiedzieć, że w jego oczach można było dostrzec współczucie. Odbił się od ściany i zrobił parę kroków w stronę blondyna. Ten jednak nawet na to nie zareagował i nadal wpatrywał się w niego śmiało i z uśmiechem na ustach, jak by właśnie opowiedział dobry żart.
- Jesteś niemożliwie śmieszny i ślepy. To, że nie potrafisz obchodzić się z kobietami, nie znaczy, że nikt inny również. Widzę, że kiedy ona na ciebie patrzy, czuje obrzydzenie. Uprzykrzyłeś jej życie maksymalnie i już nigdy nie będzie w stanie pomyśleć o tobie w miły sposób. Jesteś świadomy, że jest to jedyna kobieta w tym zamku, której mieć nie możesz. I to nie dlatego, że nie chcesz. O nieee… Widzę, jak pożerasz ją wzrokiem, widzę tą zazdrość malującą się na twojej twarzy, którą próbujesz maskować jadowitym uśmiechem, lub obojętnością, kiedy z nią rozmawiam. Ona zbyt długo była przez ciebie upokarzana i obrażana. Ona nie widzi już w twoim wyrazie twarzy nic innego, niż złe uczucia. I nie zmienisz tego. Nigdy nie pozwoli ci się dotknąć, nigdy nie będzie twoja. Za to ja – zrobił krótką przerwę i wyprostował się dumnie – już niedługo będę ją tak rżnął, że będziesz to słyszał w całym dormitorium. Będziesz słyszał, jak krzyczy moje imię, nie myśląc ani bez sekundę o tobie. Będziesz widywał ją zarumienioną i z nieobecnym wzrokiem. I nie będzie to spowodowane przez ciebie. Ale nie martw się. Pobawię się nią trochę i mogę ci ją oddać. Ale już wtedy będzie mi tak oddana i zakochana, że już nigdy o tobie nie pomyśli. Przestanie zwracać na ciebie jakąkolwiek uwagę. – skończył i wziął głęboki oddech. Wyglądał na bardzo zadowolonego swoją przemową, szczególnie widząc minę Dracona. Ten jednak nie dał mu satysfakcji i nie uciekł z podkulonym ogonem. Szybko wyciągnął różdżkę i wycelował w Jacoba. Ten nie pozostał mu dłużny i równie szybko wyjął swoją. Stali tak przez chwilę i wpatrywali się w siebie, próbując odgadnąć kolejny krok przeciwnika.
- Co wy wyrabiacie? – usłyszał Malfoy i przez chwilę przemknęła mu myśl, że to tylko głos w jego głowie. Jednak spojrzał w stronę drzwi i ujrzał przerażoną Gryfonkę.
- Granger, wracaj do dormitorium – powiedział zdecydowanie, nie zastanawiając się nad konsekwencjami tych słów.

Prychnął, na znak, że wszystkie słowa, które powiedział mu Jacob, były bujdą. Nie znał go. Gdyby jednak było inaczej, wiedziałby, że szlama jest ostatnią osobą na świecie, z którą by się zadał. Nie wiedział, czy nawet gdyby była rzeczywiście ostatnią, to czy nawet wtedy zechciałby ją dotknąć. Skończył palić papierosa i powolnym krokiem udał się do swojej sypialni.


8 komentarzy:

  1. Pronuję zmniejszyć czcionkę na normalną, bo nie da się czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gotowe :) Dodawałam post przez telefon, coś musiało się poprzestawiać. Dziękuję za informację! :)

      Usuń
  2. Nigdy nie lubiłam tego Jacoba, ale teraz mam przynajmniej powód,a nie przeczucie. Martwiący się Malfoy. Czy ktoś ma kalendarz, żeby to zapisać? Akcja ze szlafrokiem genialna! Ja nie wiem, co tam się będzie u nich działo za kilka rozdziałów...
    Zapraszam na mojego nowego bloga i liczę, że zostawisz po sobie ślad
    dramione-ja-to-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super. Jednak wciąż czekam kiedy odpowiesz na moją nominacje ;)
    Mam nadzieję, że odpowiedzi na pytania pojawią się na dniach.
    Pozdrawiam Luna F
    luna-forever-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za .... Jacob. Nie lubie typka, ale on nam na miesza więc niech zostanie 😊. Ta akcja z szlafrokiem była taka piękna. Jak Draco powiedział Herm ze ma wracać do dormitorium to ja się rozplynełam.
    Cudownie.
    Pozdrawiam i weny życzę,
    MadzikM
    PS. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) ciesze sie, ze Ci sie podoba. :) co do nowego rozdzialu, przypielam nowy gadżet, po lewej stronie bloga, gdzie bede powiadamiac :)

      Buziaki!
      Karmelove

      Usuń
  5. Hej, cześć i czołem :D
    Przybywam w końcu z komentarzem ;)
    Ogólnie nawet przyjemnie mi się go czytało. Jakoś bardziej mnie zaciekawił niż poprzednie. Może to ze względu, że znacznie więcej się w nim dzieje.
    W sumie to nie zdziwiło mnie jakoś bardzo postępowanie Jacoba. W wielu opowiadaniach, chłopak, który chce związać się z jakąś dziewczyną, w tym przypadku z Hermioną, wychodzi na skończonego palanta, który pobawi się nią, a później zostawi.
    Aha, chciałam ci jeszcze zwrócić uwagę, że źle napisałaś imię "Pancy". Piszemy to przez S - "Pansy". Dopatrzyłam się paru błędów. Czasami po prostu źle zapisałaś dialogi, a czasami były to zwykłe błędy językowe.
    Podsumowując, rozdział mi się podobał, tylko proponuję poprawić błędy ;)
    Ach, zapomniałabym... Jak czytałam, to tekst z obrazka zlewał mi się z tekstem rozdziału. Może tylko ja mam takie zastrzeżenie, ale nie wiedzieć czemu, troszkę mi to przeszkadzało :P
    Dobra, już kończę moje marudzenie ;)
    Pozdrawiam ^^
    http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! :) Wiadomo, jest to dopiero początek opowiadania, chce je powoli rozwijać, dlatego nie zawsze daje interesujące akcje. :) Co do tekstu zlewającego się z obrazkiem. Ja niestety tego nie zauważyłam i nie za bardzo wiem co jest nie tak, ponieważ i na telefonie i na komputerze mam wszystko czytelne.
      Jeszcze raz dziękuję Ci za opinie! :)
      Buziaki!

      Usuń

Proszę, skomentuj, wyraź swoją opinie! :)