- Hermiona!
Zaczekaj! – brązowooka usłyszała za sobą głos przyjaciółki. Ginny szybko
pędziła w jej stronę. – I jak było? Co ci powiedzieli? – zapytała zaciekawiona
ruda.
- Zostałam
Prefektem Naczelnym – odpowiedziała Hermiona ze smutną miną
- IIIIII! –
Ginny rzuciła się na nią z piskiem – To super! – kiedy zobaczyła minę
przyjaciółki zapytała – Dlaczego się nie cieszysz?
- Bo
zmieniam dormitorium. Będę mieszkała z jakimś ślizgonem – powiedziała
zniesmaczona
- Nooo to
rzeczywiście. A wiesz już z kim?
- Z tego
wszystkiego zapomniałam zapytać, ale pewnie za chwilę się dowiem –
odpowiedziała ze złością
- Oj tam,
Hermi, głowa do góry! Na pewno nie może być tak źle i sobie poradzisz. A teraz
chodźmy na imprezę – powiedziała ruda i wyszczerzyła wszystkie zęby
- jaką
imprezę? – Hermiona otworzyła szeroko oczy
- Krukoni
zapraszają z okazji rozpoczęcia szkoły. Chodź posiedzimy, napijemy się i
pośmiejemy - Ginny od początku czuła, że jej przyjaciółka będzie stawiała
opory. Hermiona nigdy nie lubiła łamać zasad szkolnych, tym bardziej teraz,
kiedy została prefektem.
- Dobra,
chodźmy. - Powiedziała brązowooka i ruszyła przed siebie
Ginny
jeszcze przez chwile została w miejscu gdzie zostawiła ją przyjaciółka i
zastanawiała się jak udało jej się tak szybko namówić przyjaciółkę. Jednak
szybko do niej dołączyła i szły chwile w milczeniu.
Kiedy
doszły do Pokoju Wspólnego Krukonów, zatrzymały się przed obrazem.
- Nie znasz
hasła, prawda? - zapytała z zrezygnowaniem Hermiona
- Cholera,
zapomniałam zapytać - odpowiedziała Ginny. Jednak szybko przyszedł ktoś na
ratunek. Zza rogu wyłoniła się Luna, która szła za rękę z Nevillem. Gryfonki
uśmiechnęły się pod nosem. Byli jedyną parą, która wytrzymała czasy po wojnie.
Byli od siebie tak różni, jednak na kilometr było widać jak są w sobie
zakochani.
- Cześć
wam! Na co czekacie? - zapytał Neville, nie biorąc pod uwagę tak głupiej wpadki
Ginny.
- Na was
czekamy! - odpowiedziała szybko Ginny, wzięła pod bok Lunę i mrugnęła znacząco
do Hermiony, która w odpowiedzi zachichotała cicho.
Kiedy
blondynka wypowiedziała hasło i drzwi zaczęły się otwierać do uszu czterech
znajomych dotarły głośne dzwięki muzyki, rozmów i śmiechu. Weszli szybko do
środka, żeby nikt nieproszony z zewnątrz nie usłyszał tej nielegalnej imprezy.
Hermiona rozejrzała się szybko po pomieszeniu w poszukiwaniu znajomych.
Zauważyła, że Pokój Wspólny Krukonów był urządzony podobnie jak w wieży
Gryffindoru, jednak zdecydowanie panował tutaj kolor niebieski. Jednak dało się
zauważyć, że na potrzeby imprezy wyczarowano mnóstwo balonów i serpentyn w
czterech kolorach, które oznaczały różne domy Hogwartu. Dobrze wymyślone,
pomyślała Hermiona. Uczniowie śmiali się i rozmawiali. Wszyscy próbowali
nadrobić zaległości u swoich kolegów i dowiedzieć się jak spędzili wakacje.
Minione miesiące były czasem odnowy i zadumy. Teraz, kiedy wszyscy byli znów
razem, mogli cieszyć się sobą i odważnie patrzeć w przyszłość.
-
Dziewczyny, jesteście! Jak udało ci się namówić Hermionę na taką imprezę? -
Zapytał Harry i wręczył koleżankom po butelce piwa kremowego. Brązowooka
zauważyła, że ruda i zielonooki dobrze się dogadują, pomimo niedawnego
rozstania. Pamiętała jak by to wczoraj - Ginny, jak leżała na jej kolanach i
wypłakiwała oczy nad złamanym sercem, a pare godzin później zamyślone i smutne
oczy Harrego, który był również załamany co jego była dziewczyna. Do tej pory
Hermiona nie rozumiała przyczyny ich zerwania. Była pewna, że to kolejna z ich
kłótni i że zaraz do siebie wrócą. Jednak jak się okazało było im lepiej
oddzielnie. Tak samo jak jej i Ronowi. Jednak w ich przypadku zerwanie było
jednostronne. Brązowooka czuła, że nie tak powinnien wyglądać związek. Po
decyzji bycia razem spodziewała się fajerwerków i motylków w brzuchu, jednak
nic się nie zmieniło. Nadal go kochała, jednak nie jak chłopaka tylko nadal jak
przyjaciela. Stanął jej przed oczami obraz załamanego Rona. Była przygotowana,
że będzie on o nią walczył, jednak pokiwał tylko ze zrozumieniem głową i
odszedł. Do dziś czuła, że wszystko między nimi nie zostało wyjaśnione i ich
relacje nadal nie były takie jak wcześniej, mimo, że obiecali sobie, że wciąż
będą się przyjaźnić.
- Hermi,
jak rozmowa z profesorką? - Zapytał Harry, wyprowadzając ją z zamyślenia.
Dziewczyna opowiedziała im wszystko ze szczegółami i w ramach smutku, że nie
będzie już dzieliła Pokoju Wspólnego z przyjaciółmi wypiła całą butelkę piwa na
raz.
- Ej ej ej,
koleżanko. Jeszcze trochę to będziemy musieli cię zanieść do łóżka! - Zaśmiał
się Harry, jednak zmartwił się lekko o przyjaciółkę. Pomyślał, że może nie jest
już z nią tak dobrze, jak go zapewniała. Przypomniało mu się, jak przez pare
tygodni Hermiona walczyła z depresją. Nie mogła się pozbierać po stracie tylu
bliskich osób i nie mogła wymazać krwawej masakry z głowy. Kiedy po wielu
dniach spędzonych w łóżku Hermiona w końcu się podniosła, zaczęła codziennie
biegać. Zaczynała od małych dystansów, jednak kończyła dopiero wtedy, gdy nie
miała siły nabrać powietrza w płuca, a nogi robiły się jak z waty. Wtedy czuła
się spełniona, wiedziała, że żyje. W głębi duszy Hermiona wciąż czekała na
wiadomość od kogoś z Zakonu Feniksa, że znaleźli jej rodziców. Codziennie
budziła się i zasypiała z myślą czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczy. Aż w
końcu nadszedł ten dzień, gdy udało się ich odszukać. Dziewczyna płakała cały
dzień ze szczęścia, jednak nie mogła się z nimi zobaczyć dopóki nie przywrócono
im wspomnień. Były to dla niej dni ciągnące się w nieskończoność, ponieważ
wiedziała jak bardzo bolesne są procedury przywracania pamięci. Nigdy nie
zapomni dnia, gdy ujrzała rodziców i zobaczyła w ich oczach wszystko za czym
tak bardzo tęskniła. Była wtedy najszcześliwszy człowiekiem na świecie i
wiedziała, że od teraz może zacząć oddychać i rozpocząć swoje życie od nowa.
-
Spokojnie, nic mi nie będzie. Ginny zaprawiła mnie w bojach w wakacje -
powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się znacząco do przyjaciółki. Ruda
zachichotała cicho.
- Chodź
moja kompanko, weźmiemy sobie jeszcze po jednym. - zaśmiała się Ginny, wzięła
brązowookom pod rękę i zaczęły się przeciskać do wielkiego stołu ustawionego po
drugiej stronie pokoju.
- Kogo my
tu mamy, no no - usłyszały dziewczyny zza swoich pleców - Co takie sztywniaczki
robią na imprezie?
- Zabini,
czego chcesz? - warknęła groźnie Ginny i zmarszczyła oczy
- Ohoho,
taka mała a taka groźna. Kto by pomyślał. I tak wyglądasz jak szczeniaczek.
Podrapać Cię za uszkiem? - powiedział z ironią chłopak i uśmiechnął się do niej
szczerze.
- Nie
dzięki, bardziej zastanawia mnie co TY tu robisz. Kto tutaj wpuścił obślizgłych
brzydali? - Zadała pytanie, teatralnie rozglądając się na boki.
Zza pleców
Bleasa nagle wyłonił się blondyn i spokojnie podszedł do dziewczyn. Zbyt
blisko. Ginny poczuła instynkt samozachowawczy i zrobiła krok w tył. Hermiona
jednak stała twardo w tym samym miejscu i patrzyła z nienawiścią na Malfoya.
- Po co
tutaj przylazłeś, zdrajco? Nikt ciebie tutaj nie chce. - Hermiona poczuła
przypływ odwagi, której nie chciała tłumaczyć piwem, które chwile wcześniej
wypiła.
- Jak
widać, ktoś mnie jednak chce, skoro tutaj stoję. Masz z tym jakiś problem?
Możesz w każdej chwili wyjść - odpowiedział jej szybko blondyn. Nie dał po
sobie poznać, że mocno dotknęło go słowo "zdrajca". To była jedyna
rzecz, która mogła go zranić, ponieważ wiedział, że dziewczyna mówi prawdę.
Pomimo tego, że wszystkie czyny, które popełnił w przeszłości, nie były jego
decyzją czuł, że to określenie do niego pasuje. Czuł, że ludzie mogą go
nienawidzić za wszystko, zniósłby wszystko. Jednak miał swój honor i nie miał
zamiaru przyznać się do winy. Nie tak wychował go ojciec. Od urodzenia był
szkolony na bezuczuciowego drania, który zakodowane miał tępienie szlam. Znał
gniew i nienawiść, nigdy nie poznał prawdziwej miłości i przyjaźni. Przywykł do
tej brutanej rzeczywistości i wiedział, że nigdy nie będzie w stanie tego
zmienić. Jednak jego nienawiść do ojca wzrosła jeszcze bardziej, bo z jego
powodu nazywany był teraz zdrajcą.
- Wyjdę
kiedy będę miała ochotę, Malfoy. A teraz odsuń się, bo nie mam zamiaru marnować
ani sekundy dłużej w twoim towarzystwie. - powiedziała z pogardą, jednak dalej
nie ruszyła się ani o krok. Blondyn spojrzał na nią pustymi oczami, uśmiechnął
się ironicznie i zrobił jeszcze jeden krok w jej stronę. Teraz ich twarze
dzieliła odległość paru centymetrów. Patrzyli sobie w oczy jakby toczyli jakąś
niewidzialną dla innych wojnę. Hermiona stwierdziła, że nie ustąpi i z
zawzięzie wpatrywała się w stalowe tęczówki chłopaka. Coś kazało jej walczyć,
nie poddać się, tak jak by zależało od tego całe życie. Wiedziała, że jeżeli
teraz spuści wzrok to on wygra, a ona nie mogła do tego dopuścić. Nienawidziła
go całym sercem, miała ochotę podnieść szybko ręce, opleść w około jego szyi i
trzymać tak długo, aż przestanie oddychać. Niewiele brakowało, żeby tak
postąpiła jednak nagle blondyn się odsunął. Rzucił w jej stronę jeszcze szybkie
spojrzenie i powiedział do kolegów:
- Chodźcie
chłopaki, bo jeszcze chwilę a zarazimy się czymś od nich - Usłuszał wredny
śmiech kolegów i uśmiechnął się sam do siebie.
Przechodząc
koło dziewczyn, szturchnął Hermionę ramieniem i szepnął jej do ucha:
- Jeszcze
się policzymy, Granger. - Powiedział to takim głosem, że Gryfonce przeszły
dreszcze i cała odwaga nagle z niej uleciała. Pomimo tego, że go nienawidziła
nadal się go bała. Jednak wiedziała, że nie może dać mu tego poznać.
- Kretyni,
co? Chodź, napijemy się, bo aż mi w gardle zaschło - powiedziała ruda i
wypuściła głośno powietrze.
Hermiona
mimo złego humoru uśmiechnęła się do niej i podeszły razem do stołu, gdzie
stały przekąski i mnóstwo butelek z piwem. Wzięły sobie po jednym i zaczęły
rozmawiać. Po chwili dziewczyna poczuła, że ktoś się na nią patrzy. Rozejrzała
się i zobaczyła jak nieznajomy jej chłopak rozmawia z kimś kawałek dalej,
jednak jego oczy były skierowane w jej stronę. Jego wzrok spowodował, że
Gryfonka się zarumieniła. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ chłopak był
bardzo przystojny. Był wysoki, miał czarne włosy, które sterczały w uroczym
nieładzie, a po sylwetce było widać, że często odwiedza siłownie. Kiedy tak
patrzył na nią, poczuła dziwne ukucie w brzuchu, co spowodało, że w końcu
odwróciła wzrok.
- A co ty
taka rumiana? - zapytała zaskoczona Ginny.
- Nie
odwracaj się. Jakiś chłopak się ciągle na mnie patrzy - nie zdążyła dokończyć,
a ruda już stała plecami do przyjaciółki i wpatrywała się chłopaka, który
mogłby urodą pokonać niejednego boga.
- Mmm,
niezłe ciacho. Kto to? Nie widziałam go wcześniej. - powiedziała do
brązowookiej i pokiwała głową z uznaniem.
- Nie mam
pojęcia, ale idzie tutaj! - odpowiedziała szybko i zaczynała obmyślać plan
ucieczki. Chłopak był dla niej tak przystojny, że aż bała się z nim rozmawiać.
- Cześć
dziewczyny, jestem Jacob. Jestem nowy, będę uczył się tutaj na siódmym roku. -
Hermiona czuła, że zaraz się rozpłynie, kiedy usłyszała jego męski głos a jego
oczy, w kolorze błękitu wypalały dziurę w jej tęczówkach.
- Eee,
cześć - wybąknęła Hermiona i zaklęła w duchu, że jednak to drugie piwo wcale
jej nie pomogło. Od kiedy tak reagowała na chłopaków? Przecież to niedorzeczne!
Musi się wziąć w garść, bo jeszcze moment a zrobi z siebie kompletną idiotkę.
- Mam na
imię Hermiona, to jest Ginny. Ja też jestem na siódmym roku, a moja
przyjaciółka na szóstym. Do jakiego domu cię przydzieli? - dobrze, Hermi,
dobrze, pomyślała sama do siebie, że udało jej się sklecić jakieś zdanie i
podtrzymać rozmowę.
- Do
żadnego, wraz z innymi, którzy zdecydowali się przenieść do Hogwartu mamy
wspólne dormitorium na piątym piętrze. Całkiem tutaj u Was przytulnie. -
powiedział i uśmiechnął się rozbrajająco. Hermiona właśnie zdała sobie sprawę,
że podczas uroczystej kolacji był dostawiony jeden stół, jednak pomyślała, że
to z powodu dużej ilości pierwszorocznych.
- Tak, nam
też bardzo się tutaj podoba. Cieszę się, że zdecydowaliście się kontynuować
naukę u nas. Mamy dobrze przeszkolonych specjalistów w różnych dziedzinach
magii, więc poziom naszej ... EJ! - Ginny nie dała jej dokończyć, szturchnęła
ją pod żebro i spojrzała na nią w stylu "Zaraz go zanudzisz na
śmierć!".
- Tak, tak,
ale mamy też dużo imprez i zawsze się dobrze bawimy, prawda Hermiono? -
powiedziała przez zęby ruda, niespuszczając z przyjaciółki znaczącego
spojrzenia
- Taaaak, a
jak podoba ci się impreza? Poznałeś już dużo ciekawych osób? - powiedziała
brązowooka, na co Ginny westchnęła ciężko i czując, że jej kumpela zaraz
całkowicie się pogrąży swoimi staromodnymi tekstami.
- Jasne,
tutaj są sami świetni ludzie. Tyle przeszliście a dalej potraficie się śmiać i
żartować. Jednak nadal mam nadzieje spotkać sławnego Harrego Pottera.
Widziałyście go gdzieś? - zapytał przyjaźnie chłopak. W tym samym momencie z
tłumu wyłonił się Wybraniec.
- Harry,
podejdź proszę! Chcę, żebyś kogoś poznał. - krzyknęła Ginny, a chłopak podszedł
z uśmiechem na ustach.
- Harry, to
Jacob, przeniósł się do nas i będzie się uczył na siódmym roku. Jacob, to jest
Harry. Chyba nie muszę nic więcej mówić - powiedziała ruda, na co zielonooki
oblał się rumieńcem. Pomimo swojej sławy, nadal był bardzo skromny i nigdy nie
chciał, żeby z tego powodu ktoś go lepiej traktował.
- Cześć
Jacob, miło cię poznać
- Nieee, to
mi miło poznać w końcu człowieka, który uratował nasz świat. Wielkie
gratulację! - krzyknął czarnowłosy i uścisnął mu mocno rękę.
Dziewczyny
zostawiły chłopaków samych, żeby mogli porozmawiać i podeszły z powrotem do
stołu.
- Co to
miało być?! - krzyknęła Ginny, kiedy odsunęły się na bezpieczną odległość. - Co
to za gadka starej panny?!
- Nawet nic
nie mów - Hermiona zarumieniła się, spuściła wzrok i sięgnęła po piwo. Drugi
raz tego samego wieczoru wypiła na raz całe piwo. Zaszumiało jej lekko w
głowie.
- Hej
dziewczyny, chcecie trochę? - wpadł między nimi Ron, trzymając butelkę Ognistej
Wiski.
- Dawaj -
Brązowooka złapała szybko za szyjkę i zrobiła parę dużych łyków, po czym
spojrzała na przyjaciół. Ginny patrzyła na nią ze zdziwieniem, a Ron uśmiechnął
się głupkowato. Widać było, że sam nie należał do natrzeźwiejszych.
- Hermiono,
może trochę przystopujesz? - powiedziała ruda głosem swojej matki. Hermionie
zaczęło się już lekko kręcić w głowie, więc zaśmiała się tylko i pociągnęła
znów kilka łyków.
Ginny
kłóciła się z bratem, po co dawał dziewczynie tą butelkę i kiedy skończyła,
zauważyła, że nie ma przyjaciółki w pobliżu. Wiedzą w jakim stanie już jest
Gryfonka zaczęła jej szukać. Nagle usłysza w gwizdy i krzyki. Podbiegła do miejsca
zamieszania i zobaczyła na stolę dziewczynę, która w rytm muzyki wiła się w
dziwnym tańcu, jedną rąką krążąc po ciele, a drugą trzymając już pustą butelkę
po alkoholu. Nie zastanawiając się długo podbiegła do przyjaciółki i ściągnęła
ją siłą ze stołu.
- Złaź
natychmiast! Zaprowdzę cię do pokoju. Jutro mi podziekujesz. - pożegnały je
niezadowolone okrzyki płci męskiej.
- Gdzie
jest Twoje dormitorium? - zapytała ruda, kiedy wyszły na cichy korytarz
- Taaam,
naaa piątyyym pięęętrze - Hermiona zaczęła bełkotać.
Ginny
przerzuciła sobie rękę przyjaciółki za szyję i szły powoli korytarzami.
Hermiona przez całą drogę próbowała coś śpiewać, jednak co chwilę przeszkadzała
jej czkawka
- Oho,
jutro będziesz płakać. Masz jeszcze ten eliksir na kaca? - zapytała z troską
rudowłosa
- Mam,
maaaam, nie przejmuj się. Wszyskoooo jest w porząsiu - zabęłkotała Hermiona, na
co Ginny tylko westchnęła
Kiedy
dotarły pod drzwi dormitorium, Hermiona wypowiedziała hasło. Na szczęście nie
była aż tak pijana.
- Dasz
sobie radę? Czy ci pomóc? - zapytała ruda, chociaż wiedziała, że przyjaciółka i
tak nie będzie chciała pomocy
- Dam
raaaaadę. Dziękuje Ginny. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką - wydukała
Hermiona i pocałowała rudą w nos
- Dobra,
idę. Powodzenia! - zaśmiała się Ginny i ruszyła w stronę wieży Gryffindoru.
Hermiona
weszła powoli do Pokoju Wspólnego. Czuła, że musi się najpierw wykąpać zanim
położy się spać, więc zaczęła obchodzić powoli pomieszczenie. Kiedy zajrzała do
wszystkich pokoi i wiedziała gdzie jest jej sypialnia a gdzie łazienka, wzięła
ręcznik i zamknęła się w łazience.
Nalała
sobie ciepłej wody do wanny, wlała trochę olejku, który znalazła w szafce i
starała się odprężyć. Z minuty na minutę czuła się coraz bardziej trzeźwa, aż w
końcu postanowiła wziąć zimny prysznic, co postawiło ją trochę na nogi. Kiedy
skończyła, zaklęła pod nosem, przypominając sobie, że zapomniała wziąć
szlafroka z sypialni. Zawinęła się tylko ręcznikiem i śmiało wyszła do pokoju
wspólnego.
- MALFOY!?
- GRANGER?!
- O NIE NIE
NIE NIE NIE - zaczęła krzyczeć ewakuując się do swojej sypialni. Szybko
zamknęła za sobą drzwi i rzuciła się na łóżko. Jakie jest prawdopodobieństwo,
że Ślizgonem, z którym miała mieszkać jest właśnie Malfoy? Przecież to
niemożliwe. Prefektami Naczelnymi zostają tylko osoby, które mają prawie same
Wybitne albo ich zachowanie jest nienaganne. Ani jedno ani drugie nie pasowało
jej do Malfoya. Kiedy tak myślała i myślała, poczuła, że zaczyna odpływać i
zapadła w głęboki sen.
***
Obudził ją
niewyobrażalny ból głowy. Czuła jak by dzień wcześniej stado zwierząt
przebiegło jej po czaszce. Ledwo udało jej się podnieść z łóżka i poszukać
małej buteleczki ukrytej w nierozpakowanej jeszcze torbie. Odkorkowała i szybko
wypiła zawartość. W ciągu paru sekund poczuła jak cały kac opuszcza jej ciało.
Niestety eliksir nie działał na kaca moralnego. Kiedy przypomniało jej się co
wyprawiała, rzuciła się z powrotem na łóżko i zakryła głowę poduszką. Nagle
wróciło kolejne wspomnienie
- MALFOY!
Szybko
wyskoczyła z łóżka i wybiegła do Pokoju Wspólnego. Rozejrzała się po nim,
stwierdzając, że nikogo w nim nie ma, więc szybko podbiegła do jedynych drzwi,
których nie udało jej się wczoraj otworzyć. Zapukała donośnie
- Malfoy
otwieraj! - krzyczała i waliła zarazem w drzwi. Miała nadejść kolejna fala
uderzeń, jednak usłyszała chrzęst zamka
- Czego
chcesz? - Drzwi otworzył zaspany ślizgon. Patrzył się na nią jak na wariatkę.
Hermiona zlustrowała go od góry na dół. Nie dało się nie zauważyć, że Draco nie
był już chłopcem. Stał przed nią tylko w czarnych spodniach od piżamy. Widać
było, że nie marnował czasu w wakacje i był bardzo aktywny fizycznie. Gdyby
Hermiona tak bardzo go nienawidziła, być może nawet zawstydziłaby się pod jego
wzrokiem, jednak uczucia jakimi go darzyła były tak negatywne, że spojrzała mu
tylko gniewnie w oczy.
- Co ty
tutaj robisz?! - krzyknęła, aż poczerwieniała ze złości. Stała z zaciśniętymi
pięściami w samym ręczniku. Nie pomyślała nawet, żeby czymś się okryć. Draco to
również zauważył. Tak na prawdę nigdy nie pomyślał, że ta głupia kujonka może
mieć takie kształty.
- Jeszcze
raz mnie zapytasz co ja tu robię to chyba oszaleje. Masz jakiś inny zestaw
pytań? - zapytał z drwiną
- Dlaczego
niby TY, głupi i argonacki matoł został Prefektem Naczelnym? - powiedziała
przez zęby
- Widocznie
na to zasłużyłem - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. - A teraz daj mi spokój
– syknął i zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
„To będzie
zły dzień” pomyślała Hermiona. Wiedziała, że w tej chwili więcej się nie dowie,
postanowiła zacząć szykować się na zajęcia. Wróciła do pokoju, wyciągnęła
szlafrok i zdecydowała wziąć długą kąpiel, ponieważ zegarek pokazywał, że do
śniadania zostało jej półtorej godziny. Po wyjściu z wanny poczuła, że złość
powoli z niej uleciała, a zastąpiło je inne. Radosne ukucie w brzuchu i
oczekiwanie na pierwsze zajęcia. Hermiona zawsze była bardzo ambitna i na
wszystkich lekcjach słuchała uważnie. Sprawiało jej niezwykłą radość, kiedy
coraz bardziej zgłębiała tajniki magii. Z uśmiechem na ustach wyciągnęła
kosmetyki i zrobiła delikatny makijaż. Włosy wysuszyła i ułożyła w luźny kok. Wróciła
do swojego pokoju i uporządkowała rzeczy z kufra w szafie, po czym wyciągnęła
swoje ulubione dopasowane dżinsy oraz białą, luźną bluzkę. „Może nie będzie
jednak to taki zły dzień?” pomyślała i uśmiechnęła się sama do siebie, po czym
ruszyła w stronę Wielkiej Sali na śniadanie.
Malfoy w
czasie, gdy Hermiona szykowała się na pierwsze zajęcia leżał na łóżku i
wpatrywał się w sufit. Słyszał jak Gryfonka krząta się po łazience i czekał, aż
całkowicie opuści dormitorium. Nie miał ochoty znów słyszeć jej pretensji. Sam
zdążył przetrawić wiadomość, że będą dzielić pokój wspólny już dzień wcześniej,
podczas spotkania z dyrektorem. Był tak wściekły, że mało brakowało a rzuciłby
jakim zaklęciem w uśmiechniętego Dumbledora. Jednak równie zdenerwowana
współlokatorka poprawiła mu trochę humor. Przynajmniej nie jest sam w tej
beznadziejnej sytuacji. Mimo to oddałby wszystko, aby dyrektor zmienił zdanie.
Ale tym pewnie zajmie się szlama, pomyślał i usłyszał jak zamykają się
wejściowe drzwi. Spojrzał na zegarek. Zostało 20 minut do śniadania. Zdąży.
Wstał szybko z łóżka, przygotował sobie ubrania i wszedł pod szybki prysznic.
Kwadrans później był już gotowy do wyjścia. Nałożył na twarz swój ironiczny
uśmiech i ruszył w kierunku wielkiej Sali. Po drodze spotkał paru kolegów z
domu z którymi zbił piątkę, aż dotarł w końcu na śniadanie. Przez cały czas
czuł na sobie wzrok dziewczyn, które wzdychały na jego widok. Nie wszystkie
nosiły zielone barwy, co dostrzegł blondyn z rozbawieniem. Wiedział, że wygląda
dobrze. Miał już 18 lat, jego chłopięce rysy twarzy poszły w zapomnienie, na
których miejscu pojawiła się twarz młodego mężczyzny. Zarysowaną szczękę
otaczał 2dniowy zarost, który dodawał mu zadziorności. Twarz nabrała męskich
rysów i wyciągnęła się, co spowodowało, że jego stalowoszare oczy stały się
większe. Włosy miał dość krótkie, jednak zostawił odpowiednią długość, aby po
ułożeniu wydawały się w nieładzie. Draco puścił oczko do przechodzącej
Krukonki, która wpatrywała się w niego z wypiekami na twarzy i nareszcie udało
mu się dotrzeć do stołu, przy którym siedzieli jego koledzy.
- Draco, w
końcu jesteś! – krzyknął Zabini i podał mu rękę. – Wczoraj się tak szybko
zmyłeś. Myślałem, że za mocno dałeś w palnik, jednak wyglądasz jak młody bóg!
Zdradź nam swój sekret – i uśmiechnął się do niego irocznicznie
- Stary, to
nie czas i miejsce – odpowiedział ze śmiechem, nakładając sobie jedzenie na
talerz
- Ron, nie
tak łapczywie! – upomniała przyjaciela brązowowłosa. Jednak serce jej się
radowało widząc wszystkie najbliższe jej osoby przy jednym stole. Harry zaśmiał
się cicho widząc jak rudy zadławił się jedzeniem na reprymendę Hermiony. Kiedy
dziewczyna skończyła jeść i opowiadać przyjaciołom o dormitorium, zdecydowała
udać się do swojego pokoju po książki na pierwsze zajęcia.
- Zobaczymy
się zaraz na zajęciach! – krzyknęła odchodząc i pomachała im na pożegnanie.
Brązowowłosa
szybko ruszyła w stronę drzwi wyjściowych i znów zderzyła się z przeszkodą
- Znowu,
Granger?! Czy ty nie umiesz chodzić? Zaczynam podejrzewać, że robisz to
specjalnie – wysyczał Malfoy i spojrzał gniewnie na Gryfonkę
Hermiona
szybko otrząsnęła się z szoku i jej wyraz twarzy przyjął kamienną maskę.
-
Nienawidzę cię, ale to już wiesz, więc przejdę do konkretów. Rozmawiałam
dzisiaj z dyrektorem. Są w trakcie remontu dawnego piętra dla prefektów. Jeżeli
przez miesiąc będziemy żyć w zgodzie, będziemy mogli przenieść się do osobnych
dormitoriów. Więc zamknij gębę i nie nawal, bo inaczej będziemy musieli znosić
się aż do końca szkoły, a jak się domyślam, nie chcesz tego tak samo jak i ja.
Dziewczyna
odczekała trzy sekundy patrząc ze złością w oczy blondyna i ruszyła w kierunku
wyjścia, dochodząc do wniosku, że Ślizgon nie ma już nic więcej do powiedzenia.
Z każdym krokiem w kierunku dormitorium miała coraz lepszy humor. To tylko
miesiąc. Na pewno wytrzymają te 30 dni bez kłótni w miejscach publicznych. Kiedy
dotarła na miejsce, szybko zabrała potrzebne książki i udała się w stronę
lochów, gdzie czekały ją zajęcia z eliksirów. Cały jej dotychczasowy humor
uleciał, gdy pod salą dowiedziała się, że uczyć ich będzie w dalszym ciągu
Snape. Hermiona spojrzała na zegarek i ujrzała, że wskazówki zegarka wybijają
pełną godzinę. W tym samym czasie drzwi otworzyły się na rozcież i wszyscy ujrzeli
w nich znienawidzonego nauczyciela. Spojrzał na nich z wyższością i machnął
peleryną zawracając w stronę swojego biurka, co uczniowie odebrali jako
zaproszenie do środka. To były jedyne zajęcia, gdzie wszyscy studenci bez słowa
i w pośpiechu przekraczali próg drzwi aby nie rozzłościć, już i tak zawsze
wściekłego, nauczyciela.
Hermiona
usiadła obok Luny, która uśmiechnęła się do niej zadowolona. Wszyscy wiedzieli,
że praca z brązowowłosą nie jest prosta, ale zawsze przynosi dobrą ocenę.
- Na
ostatnim roku zadania podzielone są na dwie części, a dokładnie dwa semestry. Będą
to dwa oddzielne projekty, którymi będziecie zajmować się w dwuosobowych
grupach. Dobór partnera pozostawiam wam.
Dało się
usłyszeć jak wszyscy oddychają z ulgą. Na poprzednim roku Snape podzielił ich
wedle swojego uznania, a fakt, że Gryfoni mieli zajęcia ze Ślizgonami, o mało
nie skończyło się katastrofą.
- Pierwszym
zadaniem będzie uwarzenie eliksiru miłosnego. Zajmie wam to dokładnie tyle
czasu ile pozostało do przerwy świątecznej, więc radziłbym wziąć się porządnie
do pracy. Dokładne instrukcje i składniki znajdziecie na 587 stronie w waszym
podręczniku. Wszystko co potrzebujecie znajdziecie w składziku. Możecie
zaczynać. Jeżeli będą jakieś pytania, będę tutaj. Jednakże – powiedział Snape
przez zęby. – Mam nadzieję, że będzie ich jak najmniej.
Hermiona
czuła, że ma wypieki na twarzy. Uwielbiała długoterminowe zadania, w które
trzeba się zaangażować oraz używać swojej cierpliwości oraz determinacji.
- To co?
Idziemy skompletować nasze składniki? – zapytała Luna, zauważając, że Hermiona
jest już w swoim świecie. Nie zdążyła dobrze skończyć zadania, a brązowowłosa
już kartkowała książkę w poszukiwaniu listy.
- Mam! O
jej, trochę tego jest. Trudno, chodźmy, zanim zrobi się kolejka.
W składziku
już kręciło się parę osób. Hermiona szybko stanęła przy najdalej schowanej
półce, zajmując tym samym strategiczne miejsce.
- Ja będę
szukać, wyjmować i podawać tobie, a ty zanoś to do naszej ławki, dobrze? – było
to pytanie, jednak Luna odniosła wrażenie, że Hermiona nie przyjęłaby odmowy.
- Tak jest!
– odpowiedziała blondynka i zasalutowała koleżance, na co brązowooka
uśmiechnęła się do niej i od razu wpadła w wir pracy. Po chwili już nawet nie
odwracała się w stronę Luny, tylko wyciągała rękę, by w tym samym czasie szukać
wzrokiem już kolejnych składników. Po pewnym czasie poczuła, że jest coś nie
tak i spojrzała na koleżankę, kiedy ta odbierała od niej fiolkę z krwią smoka.
-MALFOY!!!
Do jasnej cholery, czy ty sobie robisz ze mnie jakieś żarty!?
- Ojeeeej,
to ty? Nie miałem pojęcia. Myślałem, że to Zabini podaje mi składniki. Co za
pomyłka. – powiedział blondyn i uśmiechnął się z satysfakcją
- TY… TY…
TY… - Hermiona robiła się coraz bardziej czerwona i zaczęła ściskać swoją
różczkę, aż zbielały jej palce
- Panno
Granger! Czy pani coś więcej do powiedzenia, czy dalej się będzie tak pani
jąkać? – powiedział Snape stając w drzwiach. – Proszę odłożyć tą różczkę i
wziąć się wreszcie za zadanie, bo zostało wam tylko 30 minut na skompletowanie
składników.
Kolor skóry
Hermiony z bordowego zmienił się na trupioblady. Nie zdąży. Czuła, że nie
zdąży. Nie wiedziała ile składników podała Malfoyowi, dodatkowo była pewna, że
Snape wspomni dyrektorowi o całej sytuacji.
- Spokojnie
Hermi, brakuje nam już tylko czterech składników. Wiem gdzie są, więc zaraz je przyniosę,
a ty idź usiądź – powiedziała Luna, kiedy zobaczyła, że jej przyjaciółka zaraz
dostanie zawału serca. Uśmiechnęła się do niej łagodnie, pogłaskała ją po
ramieniu i szybko wskoczyła w tłum w celu dostania się do potrzebnych
składników
- Oddychaj –
powiedział do niej Harry, kiedy usiadła już w ławce. Spojrzała na niego i
zobaczyła w jego oczach niepokój i troskę. – Czemu aż tak bardzo wyprowadziło
cię to z równowagi? – Hermiona skróciła swojemu przyjacielowi rozmowę z
dyrektorem.
- Przecież
on też nie chce z tobą mieszkać. Więc po co to robi? – zielonooki zastanawiał
się na głos. – Przecież to bez sensu.
- Wiem,
Harry. Co mam zrobić? Nie jestem w stanie całkowicie go unikać. Nie teraz,
kiedy prawie wszystkie zajęcia mamy razem, a dodatkowo czekają mnie wspólne spotkania
prefektów. Co mam zrobić? – powtórzyła pytanie, jednak już było ono skierowane
tylko do samej siebie. Nie miała pojęcia jak powstrzymać Malfoya przed
stwarzaniem takich sytuacji. Poza tym, naprawdę nie wiedziała dlaczego on to
robi. Przecież jej nienawidził, więc tak samo jak ona na pewno chciał zmienić
pokój.
Ostatnie 15
minut zajęć omawiały z Luną plan na cały semestr. Hermiona rozmawiając o nauce
uspokoiła się trochę i była gotowa na kolejne zajęcia. O dziwo do końca
wszystkich zajęć tego dnia nie miała już „przyjemności” spotkania się z
Malfoyem oko w oko. Po ostatniej lekcji dziewczyna zostawiła książki w pokoju i
udała się od razu do biblioteki. Wiedziała, ze jeżeli będzie pracować ciężko od
początku to na koniec przyniesie jej to bardzo dobre wyniki. Po wielu godzinach
pisania prac i nauki, Hermiona spojrzała na zegarek.
- O
cholera! – wykrzyknęła, kiedy zrozumiała, że za 20 minut zaczyna się spotkanie
prefektów.
Spakowała
wszystkie rzeczy szybko do torby i wybiegła na korytarz. Biegła ile sił w
nogach, jednak setki schodów, które musiała pokonać, wcale nie ułatwiały jej
zadania. Kiedy dobiegła do Sali właśnie drzwi się zamykały.
- NIE!!! –
krzyknęła Hermiona i całym ciałem wpadła do pomieszczenia przez jeszcze
delikatnie uchylone drzwi. Nie zdążyła wyhamować i z całej siły poleciała
rękami w przód wprost pod nogi dyrektora. Leżała tak parę sekund, próbuj zapaść
się pod ziemie. Jednak doszła do wniosku, że czas zmierzyć się ze wstydem.
- Panno
Granger? Wszystko w porządku? – zapytał Dumbledore i wyciągnął do niej rękę.
Wszyscy parsknęli śmiechem, a Hermiona zrobiła się jeszcze bardziej czerwona
- Tak,
przepraszam bardzo dyrektorze, nie chciałam się spóźnić – powiedziała cicho
Hermiona i kiedy stała już na własnych nogach, spuściła głowę ze wstydu.
- Idealnie
na czas, panno Granger. A teraz proszę usiąść – uśmiechnął się do niej i
wskazał ręką za jej plecy. Kiedy się odwróciła, zobaczyła prefektów oraz
prefektów naczelnych ze wszystkich domów, część nauczycieli oraz kilkoro
uczniów, których nie znała. Szukała miejsca wzrokiem i dojrzała wolne krzesło
przed Malfoyem. Westchnęła i ruszyła na miejsce. Wszyscy przyglądali jej się ze
śmiechem na ustach.
- Dobrze,
więc korzystając z okazji, że już wszyscy jesteśmy – tutaj uśmiechnął się
znacząco do Hermiony – chciałbym was wszystkich serdecznie przywitać. Jeżeli
pozwolicie, przedstawię wam teraz plan na rok szkolny. – Powiedział dyrektor i
zrobił krótką przerwę. – Zacznę od przyjemności. W tym semestrze przeprowadzimy
dwa bale. Pierwszym z nich będzie impreza zorganizowana z okazji wygranej
wojny, która odbędzie się w Halloween. Drugą będzie bal Bożonarodzeniowy, tuż
przed wyjazdem uczniów do domów na święta. W kolejnym semestrze również
przewidujemy bal, jednak będzie on zorganizowany tylko dla uczniów ostatniej
klasy, w ramach uczczenia ukończenia szkoły. – Starzec uśmiechnął się szczerzej
i rozejrzał się po sali. – Przejdźmy teraz do obowiązków. Każdy bal jednakże
trzeba zorganizować. I właśnie do tego będziecie potrzebni wy, moi kochani. Podział
zadań każdy z was dostanie na kartkach, które rozdam na końcu zebrania. Kolejną
sprawą są patrole… - dyrektor mówił zwięźle i interesująco, jak na doskonałego
mówce przystało. Kolejna godzina omawiania obowiązków minęła niesłychanie
szybko. Hermiona przez cały czas notowała, nie spuszczając kartki z oczu.
- Ostatnią
sprawą jest integracja. Jak widzicie, są wśród nas osoby, które nie uczęszczały
wcześniej do naszej szkoły. Jestem niezmiernie dumny, że postanowili zmienić swoje
miejsce edukacji na Hogwart. Witam was po raz kolejny. – Dyrektor skłonił się
delikatnie a wszyscy zabili brawo. – Prefekci, teraz proszę was, abyście
zadbali o komfort naszych nowych studentów. Pokazali im szkołę, zajęcia oraz
naszą tradycję. Każdy z was wylosuje zaraz jedną osobę, nad którą będzie
sprawował opiekę. Przygotowałem już wcześniej koszyczek z nazwiskami.
Zapraszam, po kolei.
Profesor
McGonagall czytała listę prefektów. Każdy podchodził, losował osobę i siadał
obok niej w ławce.
- Hermiona
Granger – usłyszała brązowowłosa i przez chwilę poczuła się jak na pierwszym
roku. Uśmiechnęła się do siebie i podeszła do koszyczka. Wyciągnęła jeden z
trzech ostatnich papierków i rozwinęła go. Imię wydawało jej się znajome.
Podała je McGonagall.
- Jacob
Hall – powiedziała profesor i rozejrzała się. Z ostatniej ławki wyłonił się czarnowłosy
chłopak, którego dziewczyna poznała dzień wcześniej. Zarumieniła się na jego
widok.
- Cześć –
niebieskooki podał jej rękę i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Cześć – powiedziała
Gryfonka i zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Przypomniało jej się jaka była
wczoraj wstawiona i czy nowopoznany chłopak to pamięta.
Usiedli
obok siebie w ławce. Nowy cały czas siedział bokiem i wpatrywał się w profil
Gryfonki. Hermiona czuła, że jej twarz zaraz wybuchnie.
Draco
siedząc tuż za brązowowłosą cały czas przyglądał się tej niezręcznej scenie.
Nigdy nie widział, żeby była tak zawstydzona. Właściwie chyba nigdy nie widział
jej w innym stanie niż złości. Usłyszał swoje nazwisko i podszedł powoli do
profesor. Wylosował nazwisko i po chwili ujrzał jak ku niemu zbliża się wysoka,
blondwłosa piękność. Uśmiechnął się do siebie i pomyślał, że jednak ten rok nie
będzie taki do końca zły.
Usiedli
koło siebie w ławce, po czym dziewczyna zarzuciła sobie nogę na nogę i mrugnęła
do niego.
- Więc, Caroline,
na pewno nie będziesz żałowała, że los wybrał właśnie mnie na Twojego opiekuna –
powiedział to tak głośno, by usłyszała to Hermiona. Właściwie nie wiedział po
co to zrobił, ale czuł satysfakcję. Jednak brązowowłosa, usłyszawszy to zdanie
przewróciła oczami i uśmiechnęła się do swojego towarzysza.
- Jacob, od
czego chciałbyś zacząć swoje zwiedzanie? – zapytała kokieteryjnie Gryfonka.
- Hm.. Może
od twojej sypialni? – zapytał czarnowłosy i zmrużył oczy.
Usłyszała
za sobą głośny kaszel, wręcz jak by ktoś się dusił i zaśmiała się po cichu.
Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i powiedziała po cichy tak, by już nikt
inny ich nie słyszał:
- Ja nie z
tych przyjacielu, ale bardzo mi schlebiasz. Może zaczniemy od Wielkiej Sali? Za
pół godziny zaczyna się kolacja.
- Pewnie,
już nie mogę się doczekać – powiedział, rozłożył się na krześle i założył ręce
za szyje, czekając na koniec zebrania.
***
Wiem, że nie jest jeszcze nawet DOBRZE, ale wiem także, że z rozdziału na rozdział będzie coraz lepiej. Mam problemy ze zrobieniem akapitów, nie wiem czym to jest spowodowane, bo kiedy wklejam tekst już tutaj, wszystko mi się formatuje i wygląda jak wygląda.
Tekst jest dłuższy, mam nadzieje, że są postępy.
Nadal czekam na każdą opinie. Każda z nich jest dla mnie ważna.
Tak więc jeżeli przeczytałeś/łaś, podziel się swoimi myślami.
Buziaczki!
Świetnie mi się czytało i jak na dopiero drugi rozdział to jest bardzo dobrze napisane !
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak Draco i Hermiona się nawzajem denerwują, no uwielbiam :)
Twoje opowiadanie mi się spodobało, dodaję do obserwowanych i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
Basiabella
Ps. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award ;)
Więcej informacji tutaj:
http://dramione-uczucia-rodem-z-cyrku.blogspot.com/2016/08/trzecie-i-czwarte-la.html
Dziękuję za komentarz! Każde słowo otuchy dodaje mi skrzydeł i napędza do działania :) Ja również uwielbiam kiedy Draco i Hermiona robią sobie na złość, nie już w pierwszych rozdziałach się kochają ;)
UsuńBuziaki!
Fajne
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo fajnie! Długie rozdziały są super, jednak na twoim miejscu na początku podzieliłabym to na krótsze części. Nie wiem, przynajmniej taka moja opinia. Jakoś dziwnie, kiedy tyle rzeczy dzieje się w jednym rozdziale.
OdpowiedzUsuńTak, czy inaczej piszesz naprawdę dobrze.
Pozdrawiam, życzę dużo weny i mnóstwo szczęścia z tym opowiadaniem!
dark-family-dtb.blogspot.com
Hej, cześć i czołem :)
OdpowiedzUsuńW końcu zabrałam się za przeczytanie tych dwóch zaległych rozdziałów u ciebie, więc przybywam z komentarzem ;)
Ogólnie rozdział nawet spoko.
Troszkę oklepany z początku wydawał mi się pomysł, że Miona i Draco będą mieli razem mieszkać, ale wydaje mi się, że zapowiada się całkiem ciekawa historia ;)
Rozdział jest dłuższy od poprzedniego, więc za to masz kolejny plus ;)
Nie umiem sobie jakoś wyobrazić twoich bohaterów. Dobra, Draco gdzieś mi przypomina trochę dupka, ale to chyba jest często spotykane w opowiadaniach.
Natomiast Hermiona... Trochę od tego kanonu odbiega. Po pierwsze nie wyobrażam sobie, żeby Panna Granger prawie spóźniła się na spotkanie albo się tak upiła. Nie wiem czemu, ale zawsze wyobrażałam sobie, że to Hermiona powinna upominać Ginny, a nie odwrotnie :P Oczywiście spóźnienie może zdarzyć się każdemu, ale Hermiona zawsze jest odpowiedzialna i rozsądna. W tej kwestii według mnie odbiegłaś troszkę za bardzo od kanonu.
Zaciekawiła mnie postać Jacoba. Nie wiem dlaczego, ale od razu skojarzył mi się Jacob ze Zmierzchu xD
Nieważne... Wracając do tematu: postać Jacoba mnie zaciekawiła, bo wygląda jakby miał dwie różne osobowości. Wydawało mi się, że to w miarę fajny chłopak, ale po tekście z sypialnią Miony jakoś troszkę zmieniłam zdanie.
W tekście jest trochę błędów, głównie w zapisach dialogów oraz przecinki w niektórych zdaniach.
Tutaj zostawiam ci linka, z którego sama korzystam, gdy nie jestem czegoś pewna (dialogi)
http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
O, zapomniałabym... Widzę, że zmieniłaś szablon. Bardzo mi się podoba obrazek po prawej stronie ;) Ogólnie nawet fajnie teraz blog wygląda.
Dobra, ja już kończę ;)
Pozdrawiam i weny życzę ^^
http://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com
P.S. Kolejny rozdział postaram się skomentować jutro :)
Dziękuję pięknie za komentarz! Na pewno wezmę wszystkie rady do serca :)
UsuńCześć ;)
OdpowiedzUsuńTen rozdział czytało się dobrze. Duży plus za umieszczenie Jacoba w opowiadaniu.
Jest kilka niedociągnięć. Myślę, że powinnaś jeszcze raz przeczytać tekst. Ale nie jest źle ;)
Pozdrawiam, Equmiri
te-amo-per-sempre.blogspot.com