środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział 3

Hermiona siedziała przy stole w Wielkiej Sali i przeglądała rozkład obowiązków. Zastanawiała się jak ma pogodzić natłok nauki ze zbliżającą się organizacją balu. Z rozmyślać wyrwał ją lekki szturchaniec w bok. Nieobecnym wzrokiem spojrzała na sprawcę.
- To jak? Zaczynamy dzisiaj wycieczkę? – Jacob uśmiechnął się do niej i wziął łyk herbaty. Na zebraniu dowiedzieli się, że osoby, które wylosowali zostaną przydzielone do ich domów aby nadać porządek planowanym lekcjom. Czarnowłosy siedział teraz dumnie między Harrym a Hermioną z lwem na piersi. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- Myślę, że dziś jest zbyt późno na zwiedzanie zamku, ale mogę pokazać ci błonia i piękny zachód słońca nad jeziorem.
- Oh, jak romantycznie! – wtrącił się Harry. – Za to ja mogę jutro pokazać ci naszą drużynę Quidditcha, akurat będziemy mieli trening. Grasz?
- Tak, grałem u siebie w szkole. Byłem kapitanem. – powiedział dumnie niebieskooki
-Taaak, jakże było by inaczej… - powiedział cicho Ron, który siedział z drugiej strony Hermiony, na co dziewczyna obdarzyła go karcącym spojrzeniem. Rudy spojrzał się na nią zrezygnowany i wrócił do jedzenia.
- To co, idziemy? – zapytała Hermiona, spoglądając na Jacoba.
- Zwarty i gotowy. Chodźmy!

Para spacerowała już od godziny, aż w końcu zdecydowali przysiąść na mostku nad jeziorem. Był początek września, wciąż trwało lato, a temperatura wieczorami nie spadała poniżej dwudziestu stopni. Hermiona zdjęła buty i włożyła stopy do wody. Dziewczyna była pewna, że chłopak tak samo jest piękny jak i zarozumiały. Jednak okazało się całkowicie inaczej. Okazał się bardzo dobrym słuchaczem jak i potrafił bardzo ciekawie opowiadać. Brązowowłosa cały czas myślała o tym, że chłopak zaraz powie cos głupiego, ukaże jakaś cechę, za którą dziewczyna skreśli go na całej linii, jednak tak się nie stało. Jakob był po prostu idealny. Inteligentny, zaradny, zabawny, a w dodatku twierdził, że umie gotować. Był pewny siebie, lecz także skromny. Opowiadał właśnie Hermionie o swojej rodzinie, gdy słońce było akurat w miejscu, w którym wielu artystów uważało za najpiękniejsze i uwieczniało je na swoich dziełach.
- Jesteś idealny – powiedziała brązowooka i spojrzała na niego przyjaźnie.
- Ciężko nie zauważyć, że stwierdzasz fakt. Nie jesteś jak inne dziewczyny. Niełatwo cię zauroczyć. – powiedział trochę zawiedziony
- To prawda, czuję się inna. Jednak nie czuję także dumy z tego powodu.
- Dlaczego? – zapytał wyraźnie zaciekawiony
- Większość dziewczyn, które znam, są pełne radości. Mam wrażenie, że nie mają żadnych problemów, a ich jedynym zmartwieniem jest czy ten przystojniak, do którego wzdychają, zaprosi je na randkę.
- Masz starą duszę, Hermiono. Ale to dobrze. Widać, że jesteś bardzo wrażliwa. Jesteś inna i to się zauważa. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Kiedy cię wczoraj zobaczyłem, nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Masz coś w sobie. A kiedy się uśmiechnęłaś… Musiałem podejść. To było silniejsze ode mnie. A dziś, kiedy wylosowałaś moje nazwisko… Wiedziałem już, że to przeznaczenie. – powiedział i spojrzał jej głęboko w oczy. Hermiona poczuła, że mogłaby utonąć w tym błękicie jego tęczówek, jednak rozum podpowiadał jej coś innego.
- Chodźmy już, zaraz zrobi się ciemno a za godzinę zaczynają się patrole. To, że jestem prefektem wcale nas nie uratuje. – powiedziała z nadzieją, że ochłodzi trochę jego zapał.
- Co tylko powiesz, królowo – powiedział żartem, jednak dało się usłyszeć w jego głosie zawód.
Całą drogę do dormitorium Hermiony nie odezwali się do siebie ani słowem. Czuli, że wszystko zostało już powiedziane. Jacob uparł się odprowadzić dziewczynę pod same drzwi. Kiedy dotarli na miejsce, stali jeszcze chwilę patrząc się na siebie i szukając jakby słów pożegnania. Nagle chłopak złapał ją delikatnie za rękę i przybliżył się do niej. Brązowowłosa poczuła dziwny uścisk w brzuchu. Ostatni raz patrzył tak na nią Ron, dzień przed rozstaniem. Jednak nie stał przed nią teraz jej rudy przyjaciel, tylko czarnowłosy przystojniak, którego źrenice prawie całkowicie przykryły niebieskie tęczówki. Zbliżał się do niej coraz bardziej, a drugą ręką odgarnął jej włosy i pogłaskał ją lekko po policzku. Czuła już jego oddech na ustach i przełknęła ślinę. Pocałuje ją. Czuła to. Dotarło do niej, że co jej szkodzi. Może czas najwyższy pójść z prądem, zamiast ciągle zastanawiać się co by było gdyby. Rozszerzyła delikatnie usta, dając mu znak, że może to zrobić. Nagle usłyszała głośne chrząknięcie. Oboje odskoczyli od siebie jak poparzeni, a Hermionę zalał gorący rumieniec.
- Oh, przeszkodziłem wam? Chciałem wejść tylko do pokoju, ale niestety zatarasowaliście całe przejście. – powiedział niewinnie Draco, podszedł bliżej i wysunął rękę w stronę Jacoba.
- Draco Malfoy.
- Jacob Hall. Jesteś ze Slytherinu, prawda? Jesteś opiekunem mojej koleżanki z poprzedniej szkoły. – uśmiechnął się przyjaźnie do nowo poznanego kolegi.
- Taaaak, Caroline. Bardzo… Ciekawa. Tak to odpowiednie słowo. Ciekawa dziewczyna. – powiedział Ślizgon, uśmiechając się nadal niewinnie.
Hermiona patrzyła z boku na to przedstawienie. Byli całkowicie różni. Czarny i biały. Jeden i drugi nieziemsko przystojni i …
- Muszę już lecieć. Pa. – powiedziała szybko i zniknęła za portretem. Oparła się o ścianę i oddychała szybko. Rozejrzała się po pokoju i dostrzegła barek. Tak, Dumbledore zadbał, aby niczego im nie brakowało. Podeszła do niego, znalazła szklankę i nalała sobie niewielką ilość Ognistej Whisky. Wypiła jednym tchem i dolała sobie, aż zapełniła naczynie po brzegi. Usiadła na kanapie i spojrzała na kominek. Jednym ruchem różdżki rozpaliła ogień. Poczuła błogie ciepło. Ogień ogrzewał ją od zewnątrz a whisky od wewnątrz. Nagle usłyszała, że ktoś wszedł do środka. Wiedziała kto to, dlatego nawet nie uraczyła go spojrzeniem. Usłyszała jak wyciąga szklankę i nalewa coś do niej. Miała nadzieję, że nie zachce mu się przesiadywania przed kominkiem, a tym samym oszczędzi im kłótni. Jednak nadzieja matką głupich. Podszedł powoli do kanapy i usiadł w najdalszym miejscu, jakie było możliwe. Nic nie powiedział. Nie odzywali się do siebie przez dwadzieścia minut. Hermiona cieszyła się z tej sytuacji, a nawet wcale nie przeszkadzało jej siedzenie w towarzystwie Ślizgona. Wiedziała, że muszą się do siebie przyzwyczaić, bo czekało ich wiele wspólnych obowiązków. Dziewczyna wzięła ostatni łyk i wstała. Podeszła do barku, oczyściła szklankę zaklęciem i odłożyła na miejsce. Ruszyła powoli w kierunku sypialni.
- Nie wiem co on w tobie widzi, Granger. Jesteś nudna i zarozumiała. Mam nadzieję, że szybko przejrzy na oczy. – wysyczał Malfoy z nienawiścią, lecz nie uraczył jej nawet spojrzeniem. Cały czar prysł. Hermiona miała złudną nadzieje, że te wspólne parę minut bez kłótni to długa droga do zakopania toporu wojennego, jednak poczuła zawód. Po raz kolejny.
- To czy jestem nudna i zarozumiała nie powinno cię ani trochę obchodzić. Widocznie są to cechy, które mu nie przeszkadzają. Dobrze, że sam nie starasz się poznać swoich panienek, bo dopiero wtedy poczułbyś rozczarowanie. Dobranoc. – powiedziała grzecznie, udając, że jego słowa jej nie zabolały. Wiedziała, że wiele osób widzi ją tak samo jak blondyn i wcale do tej pory jej jakoś szczególnie to nie obchodziło. Miała w życiu inne priorytety. Jednak w ustach Malfoya zabrzmiało to jak straszna obelga i tak samo się poczuła. Ognista zrobiła swoje i dziewczyna po wejściu do sypialni zabrała swoją piżamę i udając się do łazienki miała zamiar dodać jeszcze parę słów wrogowi, jednak zorientowała się, że Pokój Wspólny jest już pusty. Szybko się zmył, pomyślała z roztargnieniem i szybko skierowała się w stronę wanny.
Był piękny dzień i większość uczniów spędzała popołudnie na błoniach korzystając z ostatnich podrygów lata. Kilkoro uczniów postanowiło nawet spożytkować ostatnie chwile na pływanie w jeszcze ciepłej wodzie jeziora. Jednak brązowowłosa Gryfona spędzała ten czas inaczej. Siedziała pochylona nad wielkim tomiszczem przy najgłębiej osadzonej ławce w bibliotece. Robiła notatki, starając się nie myśleć o nadchodzącym spotkaniu, którego nadchodziło wielkimi krokami. Cały dzień próbowała unikać Jacoba, bo wiedziała, że czarnowłosy będzie oczekiwał od niej wyjaśnień. Sama nie potrafiła ułożyć sobie tego w głowie, a co dopiero delikatnie wytłumaczyć całą sytuacje chłopakowi, tak, aby nie zranić jego uczuć. Chciała się z nim przyjaźnić, jak najbardziej. Jednak czuła, że nowo poznany kolega ma co do niej inne zamiary. Ciągle przed oczami miała wczorajszą sytuację, jego twarz tak blisko jej twarzy. I twarz Malfoya, kiedy nakrył ich w tym niezręcznym momencie. Hermiona szybko pokręciła głową, jak by chciała pozbyć się tej natarczywej myśli. Zawiesiła się na chwilę i spojrzała w stronę okna. Koniec tego, musi to wyjaśnić. Zamknęła z łoskotem grubą księgę i spakowała swoje rzeczy. Chwilę później szła już w nieznanym sobie kierunku, mając nadzieję, że po prostu spotka kogoś po drodze, kto podpowie gdzie znajdzie obiekt swoich rozmyślań. Szła szybko, jednak postanowiła spojrzeń na zegarek. Za godzinę miała rozpocząć się kolacja, więc stwierdziła, że najlepszym pomysłem będzie, jeżeli najpierw zostawi swoją torbę, a na kolacji na pewno spotka Jacoba. Weszła szybko do Pokoju Wspólnego z pewnością, że o tej godzinie nie spotka swojego wroga. Jaki wielkie było jej rozczarowanie… Spojrzała zaskoczona w stronę kanapy, gdzie zza oparcia dojrzała blond czuprynę. Siedział w bezruchu i patrzył na ogień. Zastanawiała się co kłębi się w jego głowie, że potrafi tak godzinami tylko siedzieć i patrzeć. Była pewna, że nadal nie otrząsnął się z sytuacji, którą spowodowała wojna. Wiedziała, że jego ojciec siedzi w Azkabanie, a matka ukrywa się gdzieś na drugim końcu świata. Zastanawiała się jednak czym przekonał dyrektora, że ten przyjął go pod swoje skrzydła i pozwolił wrócić Ślizgonowi do Hogwartu, nie bojąc się, że pozabija pół szkoły. Był Śmierciożercą. Dziewczyna wiedziała, że mimo ich wielu kłótni, podczas których tak naprawdę nigdy nie zrobił jej wielkiej krzywdy fizycznej, nie mogła być do końca pewna swojego bezpieczeństwa w jego towarzystwie. Dotarło właśnie do niej, że on nigdy jej nie dotknął. Nigdy. Był tak obrzydzony jej nieczystą krwią, że przy każdej okazji przypominał jej o mugolskim pochodzeniu. Jednak dziewczyna nigdy nie czuła się przez to gorsza, wręcz przeciwnie, ponieważ miała najwspanialszych rodziców jakich mogła sobie wymarzyć. To oni nauczyli jej miłości i przyjaźni oraz szacunku do innych, nieważne skąd by pochodzili. W rodzinie Malfoyów podstawą wychowania była kara i wpajanie nienawiści. Teraz jak o tym myślała, zrobiło jej się nawet żal. Żal chłopca, który zamiast bawić się z innymi dziećmi, był traktowany jak dorosły. Chłopca, który rzadko kiedy widział uśmiech dobroci, uśmiech przyjaźni.
- Będziesz tak stała i się na mnie gapiła? Jesteś naprawdę walnięta – powiedział nagle blondyn ironicznym głosem blondyn, nie racząc nawet spojrzeniem Hermiony. Dziewczyna nagle otrząsnęła się ze swojego zamyślenia i przybrała na twarz maskę. Zawsze tak robiła, kiedy widziała w pobliżu Malfoya. Wiedziała, że każdy gest, każdy ruch na jej twarzy, zdradzający, że zabolały ją jego słowa, spowoduje, że chłopak urośnie w siłę i będzie dla niej jeszcze bardziej wredny i opryskliwy. Wiedziała, że jej nie widzi, jednak robił to już mechanicznie. Blondyn wyzwalał w niej uczucia, których nawet nie była świadoma. Nie miała pojęcia, że można aż tak kogoś nienawidzić. Za każdym razem, kiedy do niej mówił, czuła jak jej całe ciało drętwieje i się napręża. Czuła każdy mięsień, który przygotowywał się walki. Wzięła głęboki oddech. To tylko niecały już miesiąc.
- A ty znowu zlewasz smutki? Jeszcze trochę to zaczniesz pić przed śniadaniem – odcięła mu się Gryfonka jadowitym tonem, aby ani trochę nie zabrzmiało jak troska. Szybko poszła do swojej sypialni tak, aby Malfoy nie zdążył już nic odpowiedzieć i zamknęła za sobą drzwi. Rzuciła torbę w nogach łóżka i rzuciła się na nie zakrywając twarz poduszką. Dlaczego ona? Dlaczego dyrektor jej to zrobił? Czym sobie zasłużyła? Postanowiła się jednak wziąć w garść. Nie zdążyła się podnieść z łóżka jak usłyszała ciche pukanie w okno. Spojrzała szybko w jego stronę i zobaczyła białą sówkę stojącą na parapecie. Wiedziała, kim jest właścicielka. Szybko podeszła, otworzyła okno tak, aby mogła zdjąć mały liścik przywiązany do nóżki ptaka, ten jednak nadal pozostał na swoim miejscu. Hermiona odwiązując małe zwiniątko, podeszła do łóżka i usiadła.
„Hermi!
Co sądzisz o małym wypadzie do Hogsmeade?
Lavender mówiła, że jej znajomy robi domówkę i chce wziąć nas ze sobą!
Nie daj się namawiać, proszę.
Jeżeli się zgadzasz, odeślij sówkę jak najprędzej. O 19 zbiórka przy Sali Wejściowej. Na miejscu coś zjemy.
Ubierz się ładnie!
Twoja przyjaciółka,
Ginny
Hermiona westchnęła. Pomyślała, że właściwie dwie godziny w gronie nie nienawidzących jej znajomych dobrze jej zrobią. Szybko wyciągnęła kawałek pergaminu i odpisała przyjaciółce, że się pojawi. Przywiązała kawałek kartki do nóżki ptaka, a ten chwilę później odleciał. Dziewczyna stała jeszcze chwilę przy oknie i patrzyła jak sowa po chwili znika za zakrętem. Westchnęła po raz ostatni i otworzyła swoją szafę. Co ja mam ubrać? – pomyślała i złapała się za głowę. Jej garderoba składała się głownie ze spodni, koszulek na krótki rękaw i wielkich swetrów, oczywiście nie zapominając o mundurkach szkolnych. Chwilę później przypomniała sobie, że rok temu na urodziny dostała od Ginny „małą czarną” i jak to ujęła przyjaciółka „mam nadzieje, że nastanie ten dzień, kiedy cię w niej zobaczę”. Nastał ten dzień. Hermiona czuła się maksymalnie zdesperowana, tym bardziej, że przyjaciółka zaznaczyła w liście, że jej codzienny look raczej się nie nadaje. Znalazła także czarne szpilki, które kupiła kiedyś na wesele przyjaciółki, a jej mama zawsze powtarzała, że każda kobieta powinna mieć takie obuwie w swojej garderobie. Rozejrzała się po pokoju i usiadła przy swojej toaletce. Jej asortyment kosmetyczny nie był nawet porównywalnie bogaty do kosmetyczek jej koleżanek. Jednak wiedziała, że z tego co posiada, uda jej się zrobić nienaganny makijaż. Kiedy skończyła, uśmiechnęła się do siebie w lustrze. Siniaki, które nosiła od paru miesięcy pod oczami zniknęły, oczy przybrały jeszcze bardziej koci wyraz. Ubrała się szybko i rozpuściła włosy, ponieważ czuła, że jej lwia fryzura zasłoni chociaż trochę odkryte ramiona. Po raz kolejny uśmiechnęła się sama do siebie i spojrzała na zegarek. Zostało jej dwadzieścia minut. Idealnie, aby wypić parę łyków whisky dojść w tych butach na miejsce spotkania. Złapała za klamkę, otworzyła drzwi na rozcież, zrobiła dwa kroki i dostrzegła swojego znienawidzonego wroga stojącego przy barku i wlepiającego w nią wielkie oczy. Szklanka, z której pił, zatrzymała się w połowie drogi do ust. Przez chwilę Malfoy nie wiedział kto tak właściwie wyszedł z pokoju tej szlamowatej kujonicy. Chwilę później dojrzał w niej Gryfonkę i zrobił jeszcze większe oczy. Jak to możliwe, żeby ta mała, wredna szlama mogła tak wyglądać? Stał jak skamieniały i nie mógł nawet zamrugać. Tak bardzo jej nienawidził, że nie mógł dopuścić do siebie myśli, że to co widzi, może mu się podobać. Jednak Hermiona, pomimo szoku, który był spowodowany tym, że blondyn już zszedł na kolację, szybko się otrząsnęła.
- I na co się tak lampisz? – powiedziała z pogardą i spojrzała na niego wyzywająco
- Jestem pełen podziwu, że posiadasz nogi – wysapał, starając się wrócić do swojego sarkastycznego głosu. Jednak pomyślał, że ona rzeczywiście ma nogi. Piękne, długie, szczupłe nogi, które nosiły ślady wakacyjnego przesiadywania na słońcu. Jej sukienka kończyła się w połowie uda, co nie dawało widzowi popisać się wyobraźnią.
Hermiona była gotowa do konfrontacji ze swoim odwiecznym wrogiem i zajęło jej chwilę, zanim dotarło do niej, że Malfoy doznał najzwyklejszego szoku na jej widok. Postanowiła wykorzystać tą nietuzinkową sytuację i zrobiła co w jej mocy, aby podejść do barku w sposób najbardziej uwydatniający jej walory. Wyminęła chłopaka i stanęła za jego plecami. Blondyn nie spuszczając z niej wzroku, szybko się za nią odwrócił. Musiała się delikatnie pochylić, aby wyciągnąć szklankę z dolnej półki. Stalowe oczy Dracona utkwiły w miejscu, gdzie w zasadzie w normalnych warunkach prędzej wolałby włożyć całą twarz do pojemnika z kwasem, niż lustrować tyły panny Granger. Jednak to co właśnie widział bardzo mu się spodobało. Sukienka Hermiony jeszcze bardziej opięła się na jej biodrach i idealnie można było dostrzec zarys jej dość skąpej bielizny. Zrobiła sobie drinka i włożyła do niego słomkę. Pociągnęła z niej mały łyk. Blondyn nie potrafił spuścić wzroku z ust Gryfonki. W sposób jaki obejmowała ten kawałek rurki, był…
- Ah, dobre – powiedziała cicho dziewczyna, jak by sama do siebie i nie zwracając uwagi na młodego mężczyznę, który przez cały czas pożerał ją wzrokiem, podeszła powoli do fotela skierowanego w stronę Ślizgona i usiadła na nim. Założyła z gracją nogę na nogę, pociągnęła jeszcze parę łyków swojego specyfiku i spojrzała w stronę Malfoya kocim wzrokiem, jakby dopiero teraz zauważyła jego obecność.
- Hm? Mówiłeś coś? – Gryfonka podniosła pytająco jedną brew
Młody mężczyzna przełknął głośno ślinę. Co się z nim działo? Nie mógł uwierzyć, że aż tak zatkało go na widok zazwyczaj aseksualnej współlokatorki. Pomyślał, że powodem jego chwilowego zamroczenia i ślinienia się na widok wroga, jest coraz bardziej wydłużający się okres celibatu. Musiał to naprawić, jednak aktualnie postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i wyjść z tej niezręcznej sytuacji z godnością. Odchrząknął cicho, bo poczuł, że pomimo wypitej przed chwilą whisky, ma sucho w gardle. Szybko otrząsnął się z szoku i znów przybrał ironiczny uśmiech.  
- Randka? Kto by pomyślał, że naszą szlamowatą ofiarą ktoś mógłby się zainteresować – powiedział najbardziej oschłym i ironicznym głosem na jaki było go w tej chwili stać
- Nie będę ci się tłumaczyła gdzie wychodzę – odpowiedziała szybko, odrzuciła włosy do tyłu i podeszła z powrotem do barku. Wyczyściła szklankę szybkim ruchem różdżki i schowała naczynie na miejsce. Spojrzała mu na pożegnanie z nienawiścią w oczy i ruszyła w stronę drzwi.
- Nie tak szybko – powiedział Malfoy i w ułamku sekundy znalazł się przed dziewczyną, która konsekwencji zachwiała się niebezpiecznie na obcasach i zrobiła krok w tył. Chłopak nie pozwolił jej daleko odejść.
- Nie za bardzo rozumiem, jak mogłaś pomyśleć, że interesuje mnie cokolwiek związanego z tobą – powiedział cicho, głosem seryjnego mordercy, robiąc krok do przodu. Hermiona znów się zachwiała, ponieważ czuła, że twarz blondyna coraz bardziej przekracza jej osobistą granicę. Nagle na plecach poczuła ścianę. Koniec ucieczki. W stalowych oczach chłopaka zobaczyła nieznany jej błysk. Poczuła strach, który powoli zaczął ją paraliżować. Postanowiła jednak nie dać Malfoyowi wygrać i spojrzała mu buntowniczo w oczy. Ten gest wyzwolił w nim jeszcze większe pokłady siły na podręczenie wkurzającej go od wieków Gryfonki.
- Sam zapytałeś czy to randka – powiedziała najbardziej pewnym siebie tonem dziewczyna. Draco uśmiechnął się złowrogo jeszcze bardziej, ciesząc się, że dziewczyna próbuje z nim dyskutować. Będzie miał więcej czasu na to, żeby ją zranić. Zlustrował jej twarz od góry do dołu, uśmiechając się szyderczo, przybliżając się do niej jeszcze bardziej. Kiedy wrócił wzrokiem do jej oczu, położył powoli obie dłonie na ścianie na wysokości głowy Hermiony. Dziewczynę przeszedł jeszcze większy dreszcz, jednak postanowiła się nie poddawać. Zbliżył usta do jej prawego ucha. Poczuł delikatny zapach perfum, które wywołały w jego brzuchu dziwne uczucie. Wyprowadziło go to z równowagi.
- Wiesz co to ironia, kretynko? Nigdy mnie nie obchodziłaś i nigdy to się nie zmieni. Dla mnie jesteś nikim. Zwykłą, małą szlamą, niewartą najmniejszej uwagi. A jeżeli myślisz, że się tak ubrałaś i ktokolwiek się tobą zainteresuje, to jesteś w wielkim błędzie. Ponieważ pod tą kiecką jesteś nadal obrzydliwą kujonicą – wyszeptał jej do ucha głosem, którym osoba nieznająca języka pomyślałaby, że właśnie wyznawał jej jak bardzo ją pragnie. Jednak każde słowo raniło Gryfonkę jak żyletka. Poczuła łzy i zamknęła oczy, oddychając głośno i starając się wmówić sobie, że Malfoy nie ma racji. Blondyn z powrotem skierował wzrok na jej twarz i uśmiechnął się triumfująco. Odsunął się od niej na trzy kroki.


- Miłej zabawy – powiedział na odchodne, wziął szklankę i butelkę whisky, po czym rozsiadł się na kanapie, zadowolony z efektu swojego działania. Hermiona stała jeszcze chwilę pod ścianą, bo strach nadal trzymał ją w paraliżu. Wzięła trzy głębokie wdechy i wyszła z dormitorium. Nie mogła już zobaczyć jak na twarzy Malfoya, zamiast ironiczni, pojawia się uśmiech goryczy. 


***


Kolejny rozdział za mną, Dotrwałeś do końca? Proszę, skomentuj. Każdy, choć najkrótszy komentarz dodaje mi skrzydeł.

Buziaki! 

11 komentarzy:

  1. Hej!

    Uprzejmie prosimy o publiczne zaobserwowanie Spisu Dramione. Bez tego Twoje zgłoszenie nie jest kompletne, przez co nie jesteśmy w stanie zaplanować notki polecającej Twojego bloga.

    Pozdrawiamy,
    Rzan.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cześć!
    Tak sobie pomyślałam, że skoro już mam konto to Ci skomentuję, bo nie mogłam wcześniej tego zrobić jako anonim. Opowiadanie jeszcze jest typowe dla Dramione, które się dzieją w Hogwarcie, ale mam nadzieję, że szybko się to zmieni. Nie zauważyłam żadnych błędów, ale ja akurat jestem taką osobą, która nawet by nie zauważyła, że napisałaś "który" przez "u" (nie mówię, że to zrobiłaś). Zapowiada się fajnie, więc nie zepsuj tego! Postaram się w przyszłości komentować.
    życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za opinie :) Dobrze, że napisałaś, bo nawet nie wiedziałam, że mam zablokowaną opcje komentowania dla anonimów. :)

      Buziaki!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, zapraszam na rozdział 51! :
    http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/2016/08/rozdzia-51-gotowi-do-walki.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, zapraszam na rozdział 51! :
    http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/2016/08/rozdzia-51-gotowi-do-walki.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do LBA.
    Zapraszam do mnie po więcej informacji :)
    Pozdrawiam
    Luna Forever
    luna-forever-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja żyje dla takich akcji jak ta na końcu!
    Mam nadzieje ze będzie ich więcej.
    Pozdrawiam,
    MadzikM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze jest ktos, komu podoba sie to co pisze :)
      Dziekuje za komentarz!
      Buziaki!

      Usuń

Proszę, skomentuj, wyraź swoją opinie! :)